Podczas narodzin, lekarze zdiagnozowali u niej artrogrypozę, zwaną również, jako wrodzoną sztywność stawów. Chcąc normalnie funkcjonować, postawiła na sport. Dziś 25-letnia Marzena Zięba z Gromnika, mimo iż nie może ugiąć kolan, ani swobodnie poruszać stopami, wyciska ciężary. W listopadzie ubiegłego roku wróciła ze złotem Mistrzostw Europy, a już dziś przygotowuje się na tegoroczny start podczas Paraolimpiady w Rio.
Kiedy miała 8 lat, zwróciła swoją uwagę Tarnowskiego Zrzeszenia Sportowego Niepełnosprawnych „Start”. Początkowo pani Marzena wcale nie uprawiała podnoszenia ciężarów, a… lekkoatletykę. – Rzucałam dyskiem i oszczepem. Pchałam również kulą. Była to dla mnie odskocznia od szarej codzienności. Startowałam na Spartakiadach, ale nigdy nie sprawiało mi to wielkiej frajdy – mówi. Kiedy ukończyła 15 lat, Bogusław Szczepański, prezes TZSN Start, a jednocześnie jej pierwszy trener zaproponował, aby spróbowała… wyciskać ciężary. Młoda zawodniczka przystała na propozycję trenera i z czasem okazało się, że to była najlepsza decyzja w jej życiu. – Miałam do tego predyspozycje. Już podczas pierwszego treningu wzięłam „na klatę” 40 kg. Po trzech miesiącach treningu pojechałam na pierwsze zawody. Wzięłam udział w turnieju „Srebrnej Sztangi”. Wycisnęłam 60 kg. Zainteresowała się mną reprezentacja i w zasadzie z miejsca trafiłam do kadry.
Na pierwszy większy sukces czekała dwa lata. W 2007 roku zdobyła złoty medal podczas Mistrzostw Europy juniorów. Mimo wielkiego sukcesu, nie uderzyła jej głowa sodowa do głowy. Postanowiła, że zrobi wszystko, aby sięgnąć po medal na Paraolimpiadzie. Pierwsza szansa trafiła się już w 2008 roku, kiedy pojechała na nią do Pekinu. – Niesamowita i niepowtarzalna atmosfera. Kiedy wychodziłam na stadion podczas ceremonii otwarcia, wydawało mi się, że śnię. Miałam zaledwie 18 lat, a znalazłam się na największej imprezie sportowej dla osób niepełnosprawnych. W Chinach spędziłam trzy tygodnie i mimo że nie udało mi się wywalczyć tam medalu, bardzo pozytywnie wspominam tamten czas. Ostatecznie pochodząca z Gromnika zawodniczka zajęła szóste miejsce. Obiecała sobie, że z kolejnej Paraolimpiady w Londynie, wróci już z medalem. Niestety i cztery lata później musiała przełknąć gorycz porażki i zadowolić się jedynie piątą lokatą.
Od tamtej pory jeszcze bardziej zaczęła przykładać się do treningów. Każdy jej dzień wypełniają ćwiczenia na siłowni. – Wstaję rano, jadę do Tarnowa i trenuję. W tamtejszej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej mamy do dyspozycji dobrze wyposażoną siłownię, do której nie tak dawno trafił nowy sprzęt ufundowany przez Fundację Polsat. Od 10 lat jestem najlepsza w Polsce w swojej kategorii wagowej. Nie mam w kraju rywalki, która by mnie dodatkowo napędzała, więc sama muszę mobilizować się do jeszcze cięższej pracy. Dużą rolę w przygotowaniach odgrywa też dieta. Zdrowie odżywianie, bogate w białko i duże ilości wody powodują, że człowiek z każdym kolejnym miesiącem staje się silniejszy i sprawniejszy. Często przebywam również poza domem. Rocznie odbywa się wiele obozów i zawodów, również poza granicami kraju. W ciągu 12 miesięcy mam może dwa tygodnie luzu, kiedy daję mięśniom odpocząć. Plan treningów mam rozpisany przez swoich trenerów. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, aby później móc sięgać po trofea.
W listopadzie ubiegłego roku podczas Mistrzostw Europy osób niepełnosprawnych w węgierskim Eger sięgnęła po złoty medal. Dodatkowo podczas zawodów ustanowiła rekord Europy, wyciskając 127 kg. Nie jest to jednak najlepszy wynik, jaki uzyskała w swojej karierze. – W ubiegłym roku podczas Mistrzostw Polski udało mi się wycisnąć 135 kg. Dla porównania druga zawodniczka w Polsce, na dzień dzisiejszy dźwiga sztangę o ciężarze 118 kg. Różnica jest widoczna. Uważam jednak, że jestem w stanie poprawić swój rekord. Myślę, że 140 kg. już za niedługo nie będzie dla mnie problemem, a odkąd zaczęłam trenować, marzy mi się 150 kg. Kto wie? Może kiedyś to osiągnę? – zastanawia się pani Marzena.
W tej chwili sen z powiek spędza jej Paraolimpiada w Rio de Janeiro, która odbędzie się we wrześniu tego roku. Chce wrócić stamtąd z medalem, o który walczyła w Pekinie i Londynie. – Tym razem musi się udać! Kilka rywalek jest mocnych. Jedna z Nigeryjek, która jest rekordzistką świata, wyciska 164 kg! Mocna jest Egipcjanka z rekordem 140 kg i Chinka ze 133 kg. Mimo wszystko wierzę, że jestem w stanie wywalczyć medal. Jest to o tyle ważne, że zdobywając „krążek” na Paraolimpiadzie, przysługuje mi emerytura olimpijska. Obecnie ze sponsorami jest bardzo ciężko. Wspiera nas Ministerstwo Sportu, Urząd Miasta Tarnów i PFRON. Osobiście mam także wsparcie ze strony Urzędu Gminy w Gromniku. Mamy stypendia za wygranie konkretnych zawodów, jednak praktycznie wszystkie pieniądze trzeba przeznaczyć na treningi, dojazdy, czy odżywki. Olimpijski medal wiele zmieniłby w moim życiu. Na pewno w jakimś sensie byłabym już spełniona, jako sportowiec. Być może zrobiłabym sobie dłuższą przerwę. Pół roku temu wyszłam za mąż i chciałabym poświecić więcej czasu rodzinie. Podnoszenie ciężarów umożliwiło mi zwiedzanie świata i w pewnym sensie nauczyło mnie życia, które wraz ze sztangą podnoszę podczas zawodów na swoich barkach…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Gratuluję. Życzę medalu!
Będziemy trzymać kciuki