Światowa walka o przeciętność. Zmierzamy do świata przeciętniaków i ludzi ograniczonych na każdej płaszczyźnie. Brak ocen z czterech przedmiotów: wychowania fizycznego, muzyki, techniki., fot. Canva

Gruby na bramkę! Wuefiści walczą z otyłością

O tym, że już co trzecie polskie dziecko waży za dużo wiedzą nie tylko lekarze i dietetycy, ale również wuefiści. Pomimo tego, iż z roku na rok problem otyłości staje się coraz większy, to liczba uczniów, którzy przynoszą zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego, również wzrasta. Wuefiści starają się ratować sytuację, ale zbyt duża liczba osób, którym obojętna jest zdrowa sylwetka dziecka sprawia, że są praktycznie bez szans.

I, Sengkang via Wikimedia Commons

Nauczyciele wychowania fizycznego w Tarnowie i okolicach biją na alarm – problem otyłości wśród uczniów wciąż rośnie, a oni nie mają możliwości, aby samodzielnie mu się przeciwstawić. Pomimo kilku rządowych programów takich, jak chociażby: „Stop zwolnieniom z WF-u”, czy „Szkolny Klub Sportowy”, które w głównej mierze miały służyć do propagowania wśród dzieci i młodzieży zdrowego trybu życia i walki z nadwagą, wciąż nie zauważono pozytywnych efektów. – W naszej szkole prowadzony był program „SKS”. Moja koleżanka, która również jest wuefistką, w trakcie dodatkowych zajęć prowadziła fitness dla dziewczyn walczących z nadwagą. Przez pierwszy miesiąc w ćwiczeniach brało udział 12 uczennic. Obecnie zdarzają się sytuacje, że na zajęciach nie pojawia się już żadna z nich – mówi Łukasz Jurek, wuefista z Zespołu Szkół w Tuchowie. – Wydaje się, że każdy jest zwolennikiem zdrowego trybu życia, a w rzeczywistości to totalna bzdura. Zarówno uczniowie, jak i ich rodzice nie przykładają do tego większej wagi. Przez pewien czas byłem wychowawcą jednej z klas. Spotykałem się więc z rodzicami uczniów i kiedy słyszysz, że w ich domach niemal codziennie zajada się chipsy i popija colę, to wiesz, że nawet najcięższe ćwiczenia nie spowodują, że z czasem ich dzieci doczekają się smukłej sylwetki. Sami uczniowie również lekceważą problem. Tych, którzy na zajęciach pojawiają się bez stroju jest cała masa. Najczęściej tłumaczą się mówiąc – bo mi się nie chce. Nawet obniżenie oceny na koniec roku nie robi na nich większego wrażenia. Kiedyś reprezentowanie szkoły na międzyszkolnych zawodach było niesamowitym wyróżnieniem, dziś zdarza się, że na siłę szukamy ucznia, który mógłby na nich wystąpić.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Artur Krysiak: Świat o mnie usłyszy

Podobny problem zauważa Edward Cudek, nauczyciel wf-u w Zespole Szkół w Gromniku i jednocześnie prezes Powiatowego Szkolnego Związku Sportowego w Tarnowie, który mówi wprost, że wszyscy dookoła, łącznie z najwyższymi władzami mówią o problemie otyłości wśród dzieci, jednak nikt nie rozpoczął prawdziwych działań, które miałyby jej zapobiec. – Być może młodzież nie garnie się do standardowych ćwiczeń, które odbywają się na salach gimnastycznych, jednak zauważyłem, że coraz większa liczba z nich woli poćwiczyć na siłowni, wsiąść na rower, popływać, czy pojeździć na nartach, dlatego często organizujemy tego typu zajęcia. Niestety nie wszystkim one odpowiadają. W zimie pojawiło się u mnie kilkoro rodziców, którzy mieli mi za złe, że ich dziecko po wizycie na stoku… rozchorowało się. Jak w takim razie dbać o ich sylwetki? – zastanawia się Edward Cudek i dodaje – Słyszałem o pomysłach, aby dla uczniów z nadwagą zorganizować osobne ćwiczenia. Pytanie tylko, czy wówczas nie odczuwaliby oni jeszcze większego dyskomfortu, niż obecnie i zupełnie zrezygnowali z jakichkolwiek zajęć? Od dawna funkcjonuje niepisana zasada wśród młodzieży – jesteś gruby, to stoisz na bramce. Staramy się walczyć z tym stereotypem i bardziej angażować osoby otyłe w rywalizację, aby nie tylko figurowały na boisku, ale rzeczywiście angażowały się w grę, paląc przy tym zbędne kalorie.

Nauczyciele wf-u uważają również, że pomimo wielu obietnic rządzących, którzy mieli mocno angażować się w sport szkolny, nie widzą żadnej poprawy. Co więcej, od tego roku szkolnego, starostwo powiatowe w Tarnowie zdecydowało, że zawiesza dofinansowanie imprez sportowych w powiecie dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych, a koszt ich organizacji spada na burmistrzów i wójtów poszczególnych gmin. M.in. dlatego w tym roku prawdopodobnie nie odbędą się zawody lekkoatletyczne, w których miało wziąć udział blisko 1600 dzieci i młodzieży.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Marcin Zbigniew Wojciech: Polski stand-up rośnie w siłę

Wicestarosta powiatu tarnowskiego, Zbigniew Karciński tłumaczy, że początkowo starostwo chciało jedynie podzielić się kosztem organizacji imprez z gminami, jednak te nie wyraziły chęci współpracy. – Przez wiele lat z budżetu powiatu wykładaliśmy rocznie blisko 38 tys. zł na organizację zawodów. Wystąpiliśmy z propozycją do burmistrzów i wójtów poszczególnych gmin, aby ponieśli przynajmniej część kosztów. Ustalono, że rocznie byłoby to 1,5 tys. zł. Gminy nie wyraziły chęci współpracy, dlatego mając na uwadze ostatnie nasze wydatki związane chociażby z wykupem domów pomocy społecznej i zbliżających się kosztownych inwestycji postanowiliśmy, że nie będziemy sami dofinansowywać rozgrywek powiatowych dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych. Dziwię się, że gminy nie chciały podzielić się kosztami. Dla nich kwota 1,5 tys. zł rocznie, to naprawdę niewielki wydatek, a tak ucierpią na tym uczniowie.

Adam Kieroński, nauczyciel wf-u i jednocześnie zastępca dyrektora w SP nr 1 w Tarnowie nie ma najmniejszych wątpliwości, że zaledwie cztery godziny wychowania fizycznego w tygodniu nie załatwią sprawy nadwagi wśród uczniów i nie ma sensu obarczać wuefistów winą za obecny stan fizyczny polskich dzieci. – Wspierać muszą nas w tym wszyscy. Rodzice, lokalne samorządy, ale i same szkoły. W naszym przypadku szkoła udostępnia salę gimnastyczną dla uczniów do późnych godzin wieczornych, organizowane są programy kulinarne, podczas których dzieci uczone są jak jeść smacznie i zdrowo, a dodatkowo współpracujemy z dwoma klubami sportowymi – ZKS Metal Tarnów oraz UKS Jedynka, gdzie nasi uczniowie mogą rozwijać swoje umiejętności piłkarskie i siatkarskie, przy okazji gubiąc zbędne kilogramy. Jeżeli każdy z tych czynników zadziała prawidłowo, to o problemie otyłości wśród polskich dzieci szybko zapomnimy. Podstawą jest jednak, aby wszyscy chcieli działać w jednym kierunku…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz