Korporacja zniszczyła mi życie! - Wciąż wracam pamięcią do dnia, kiedy powiedziałam „stop”. Byłam na skraju wyczerpania nerwowego. Nie spałam po nocach.

Korporacja zniszczyła mi życie!

– Wciąż wracam pamięcią do dnia, kiedy powiedziałam „stop”. Byłam na skraju wyczerpania nerwowego. Nie spałam po nocach. Z trudem przychodziło mi wykonywać najprostsze codzienne czynności. A to wszystko przez pozycję, którą zajmowałam w tabelce mojego przełożonego – mówi pani Kasia, mieszkanka Tarnowa, która przez 8 lat pracowała w jednym z banków.

korporacja-zniszczyla-mi-zycie-2
Pani Kasia 8 lat pracowała w jednym z tarnowskich banków…

Żyjąc w ciągłym stresie…
Pani Kasia jest kobietą, która nie tak dawno skończyła 31 lat. Od trzech lat przebywa na bezrobociu opiekując się przy tym swoją dwuletnią córeczką. Dziś wygląda na zadowoloną i pełną życia kobietę, ale jeszcze kilka lat temu, jak sama mówi, była wrakiem człowieka – Od dziecka marzyłam o pracy za biurkiem. Ludzie myślą, że jest to przyjemna i spokojna praca. I ja też tak myślałam, więc zaraz po rozpoczęciu studiów ekonomicznych, udało mi się otrzymać etat w jednym z banków. Byłam strasznie szczęśliwa. Jednak to, co działo się w kolejnych latach, zupełnie zrujnowało mnie jako człowieka.

Pierwsze miesiące przebiegały spokojnie. Pracując jako nowa osoba w placówce, która dopiero się uczy, nikt nie wymagał od niej wysokiej sprzedaży produktów oferowanych przez bank. Mimo, iż jej koleżanki z pracy ostrzegały ją, że z czasem ulegnie to zmianie, ona lekceważyła te przestrogi. – Nie mogłam sobie tego wyobrazić, że ktoś może oczekiwać od kogoś cudów. Profesjonalna i miła obsługa, a do tego sprzedaż produktu jakim zainteresowany jest klient, to wszystko co mogłam zaoferować swojemu pracodawcy. Wydawało mi się, że nikt nie będzie ode mnie żądał, abym na siłę starała się sprzedać klientowi każdy produkt, jaki mamy w ofercie, nie patrząc zupełnie na potrzeby tego klienta. Okazało się, że byłam w błędzie – mówi pani Kasia i dodaje – Po pół roku zaczęły się pierwsze sprawozdania z wykonywanej pracy. Nie było dnia, abym nie musiała wydzwaniać do kierownika regionalnego z raportem odnośnie mojej sprzedaży. Zaczął się wyścig szczurów. O współpracy pomiędzy współpracownikami nie było mowy. Każdy musiał mieć jak najwięcej i znajdować się w czołówce zestawień prowadzonych przez przełożonego. Jeżeli na koniec kwartału zajmowało się jedną z ostatnich pozycji, groziło to tzw. „planem naprawczym”, podczas którego należało znacznie poprawić swoją sprzedaż. W innym wypadku otrzymywało się wypowiedzenie.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Policjant w skórze komandosa

Przez 8 lat pani Kasia żyła w ciągłym stresie, który mocno odbił się na jej zdrowiu. Zaczęła korzystać z porad psychologów oraz zażywać leki uspokajające. Miała problemy z zasypianiem. Zupełnie straciła apetyt. W międzyczasie wyszła za mąż, ale o ewentualnej ciąży nie było mowy. Bała się, że zaraz po powrocie z urlopu macierzyńskiego mogłaby stracić pracę. – Stałam się wrakiem człowieka. Znajomi nie mogli uwierzyć co się ze mną stało. Dziś, kiedy wracam myślami do tego okresu, łza kręci mi się w oku – mówi pani Kasia z wyraźnie smutnym wyrazem twarzy.

Psycholodzy mają coraz więcej pracy
– Coraz większa liczba pacjentów zgłaszających się na spotkania z psychologiem cierpi na zaburzenia nastroju, czy zaburzenia lękowe – mówi psycholog Anna Szumlańska. – Obniżenie funkcjonowania psychicznego związane jest m.in. z obciążeniem pracą zawodową. Pacjenci czynni zawodowo mierzą się z problemem funkcjonowania pod presją. Stoją wobec rosnących wymagań środowiska pracy, a jednocześnie potrzeby realizowania się w rodzinie. Niemożność spełniania się w obu tych dziedzinach życia naraz, jest przyczyną narastającej frustracji, poczucia bezsilności, aż po wycofanie się z jakiejkolwiek aktywności.

Większość pacjentów zgłasza trudności w relacjach interpersonalnych. Wskazują na obciążające interakcje z przełożonymi i współpracownikami. Nastawienie zadaniowe i presja osiągania określonych wyników, automatycznie odsuwa na dalszy plan atmosferę w pracy i relacje w zespole. – Jeśli pracownik czuje na sobie konieczność wypełniania narzuconego przez przełożonego planu, to często nie ma czasu, a może i chęci na zwykłą rozmowę, żarty, wsparcie w gronie kolegów. Coraz częściej duże korporacje zauważają, jak wielkie znaczenie dla funkcjonowania firmy ma dobre samopoczucie pracowników. Jeśli atmosfera w miejscu pracy jest przyjazna, szef zauważa nasze zaangażowanie i bierze pod uwagę zgłaszane przez nas pomysły, to dzięki temu rośnie nasza motywacja i chętniej bierzemy na siebie odpowiedzialność. Tym samym zwiększa się nasza wydajność.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Eurowizja, czyli moje TOP 10

Psycholog Anna Szumlańska podpowiada na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, jeżeli mamy podejrzenie co do tego, że to właśnie nam może grozić wypalenie zawodowe. – Zaniepokoić powinny nas przede wszystkim wszelkie zmiany w naszym funkcjonowaniu. Jeśli do tej pory byliśmy zaangażowanymi pracownikami, z chęcią wybieraliśmy się do firmy, a teraz na myśl o porannym wstawaniu ogarnia nas poczucie zmęczenia i zniechęcenia, to może być dla nas sygnał, że coś dzieje się nie tak. Osobom cierpiącym na wypalenie zawodowe brakuje energii psychicznej i fizycznej, niechętnie podejmują nowe zadania, łatwiej jest im się wycofać, odizolować. Na klientów, których do tej pory traktowali profesjonalnie, mogą reagować niechęcią, czy emocjonalnymi wybuchami. Jeśli do tego wszystkiego pojawiają się jeszcze objawy somatyczne, czyli bóle głowy, brzucha, problemy ze snem, częste przeziębienia, to znak, że powinnyśmy się sobie bacznie przyglądać. Wypalenie zawodowe to proces, który pogłębia się stopniowo. Jeśli w porę dostrzeżemy problem, będzie większa szansa, że uda nam się go szybko rozwiązać.

Nigdy więcej pracy w korporacji
Po 8 latach pracy, pani Kasia postanowiła zrezygnować z pracy w banku. Razem z mężem doszli do wniosku, że w chwili obecnej ważniejsze jest jej zdrowie. Od dwóch lat jest szczęśliwą mamą. Mąż prowadzi prywatną firmę, więc ona na chwilę obecną może zająć się tylko domem i dzieckiem. – Po tym wszystkim co przeszłam, nie wyobrażam sobie, abym kiedykolwiek wróciła do pracy w banku. Są osoby, które odnajdują się w tego typu pracach, ale zauważyłam, że najczęściej są to ludzie z bardzo mocną psychiką. Widocznie ja się do tego nie nadawałam – mówi pani Kasia.

Na pytanie, w jakim kierunku będzie szukać pracy w przyszłości, odpowiada – Teraz skupiam się na mojej córeczce. To jej poświęcam najwięcej czasu. Oczywiście chciałabym za jakiś czas znów pracować. Powiem szczerze, że nie mam już żadnych marzeń dotyczących konkretnej pracy. Chciałabym, aby praca przynosiła mi radość i satysfakcję z tego co robię. Kiedyś marzyłam o tym, aby siedzieć w białej koszuli za biurkiem i wiem, jak te marzenia się skończyły. Dlatego dziś, kiedy zjawiam się w banku, aby załatwić jakąś sprawę, bardzo dobrze rozumiem pracowników, którzy obsługując mnie, starają się przy okazji sprzedać jakiś produkt. Jestem dla nich wyrozumiała, bo zdaję sobie sprawę z tego, czego doświadczają na co dzień… – kończy.

WARTO PRZECZYTAĆ:   W Lubczy walczą o ulice...

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz