W ostatnim czasie pisanie ikon stało się bardzo popularnym zajęciem. Osoby, które zajmują się tą sztuką na co dzień, mówią, że poprzez pisanie ikon chcą doskonalić swój warsztat plastyczny, ale również znajdują w tym zajęciu wyciszenie i pewnego rodzaju zbliżenie z Bogiem. Przy okazji jest to również ciekawa forma zarobku, bo ikony cieszą się olbrzymim zainteresowaniem wśród miłośników dzieł sztuki.

Pracy przy samym przygotowywaniu się do pisania jest mnóstwo, jednak osób, które zabierają się za pisanie ikon, jest coraz więcej.

Kurze jajko i chęci

Pisanie ikon, czyli obrazów sakralnych powstałych w kręgu kultury bizantyjskiej, prezentujących postacie świętych, sceny z ich życia, sceny biblijne lub liturgiczno-symboliczne stało się w ostatnim czasie bardzo popularne. Początkowo ikony pisano najczęściej na specjalnie przygotowanym drewnie cedrowym lub cyprysowym. Były to święte drzewa dla wschodniego chrześcijaństwa. Najstarsze ikony były malowane przy zastosowaniu techniki enkaustycznej (połączenie spoiwa na bazie wosku pszczelego z pigmentem). Od VI wieku farby te zaczęto zastępować temperą, w której spoiwem jest wino, ocet lub woda zmieszane z żółtkiem z jajka kurzego. Ta technika zachowała się do dziś.

– Ikony w pewien sposób ułatwiają ludziom modlitwę. Nie musimy patrzeć w niebo, a na obraz świętego, co pozwala na swego rodzaju fizyczny kontakt – mówi ikonograf, Grzegorz Tomasiak. – Tworzenie ikony to żmudny i trudny proces, jednak uważam, że może to robić każdy, o ile się temu poświęci. Na pewno łatwiej przyjdzie to osobom, które nie boją się ciężkiej pracy, bo w pisaniu ikon najważniejsze są systematyczne ćwiczenia, dzięki którym rozwijamy nasz warsztat. Predyspozycje manualne również są istotne, ale wydaje mi się, że o wiele ważniejsze jest znalezienie mentora, który nauczy nas podstaw pisania ikon. Dzięki temu będziemy wiedzieć, jak tworzyć ikony opierając je na przyjętym przed laty wzorem.

Jak od strony technicznej wygląda wykonanie ikony? Na podstawowe elementy ikonopisarskiego warsztatu składają się: podobrazie, grunt, pozłota, farby temperowe i stosowny werniks. Do wykonania podobrazia wykorzystujemy klejone deski. Następnie należy przystąpić do gruntowania deski roztworem z kleju króliczego. Po wyschnięciu kleju przystępujemy do naklejenia gazy lub płótna. Takie działanie ma na celu zabezpieczenie powstałego obrazu przed pęknięciami. Ostatnim etapem przygotowania deski jest nałożenie lewkasu z kleju króliczego i kredy pozłotniczej. Przygotowanie odpowiednio zagruntowanej deski może zająć nawet kilkanaście dni! Następnie przygotowujemy szkic, który przeniesiemy na deskę, a także wykonujemy temprę, w której jednym z głównych elementów jest żółtko z jaja kurzego.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Radłów: Afera o szkołę

Tarnowska szkoła ikon

– Pracy przy samym przygotowywaniu się do pisania jest mnóstwo, jednak osób, które zabierają się za pisanie ikon, jest coraz więcej. Wynika to m.in. z tego, że ikony skrywają w sobie ogromną tajemnicę – mówi Beata Olszewska, która w tarnowskim Pałacu Młodzieży prowadzi pracownię ikony. – Na moich zajęciach pojawia się około 40 dzieci. Jeżeli ktoś nie zrazi się po napisaniu pierwszej ikony, pozostaje z tą pasją na długie lata. Wykonanie ikony od podstaw może zająć nawet 100 godzin. To sztuka dla ludzi cierpliwych. Poza tym uważam, że ikonę napiszą tylko… dobrzy ludzie. Najpierw należy w swoim życiu poukładać wszystkie sprawy, pogodzić się ze wszystkimi, a także z samym Bogiem i dopiero można przystąpić do pracy. Jeżeli ma się niepoukładane relacje z innymi, to nie ma co siadać do ikony, bo… nie wyjdzie. Wiem to z doświadczenia. W pewien sposób obcujemy z osobami świętymi, więc również sami powinniśmy okazywać im szacunek. W swoim życiu napisałam już mnóstwo ikon. Nie sposób ich nawet zliczyć. Nie mam swoich ulubionych. Były takie, które przedstawiały ukrzyżowanie, Matkę Boską Częstochowską, Krzyż z San Damiano oraz naszą Matkę Boską Tuchowską. Każda kolejna ikona jest dla mnie wyzwaniem.

Pani Beata tłumaczy również, dlaczego przyjęło się, iż mówimy o „pisaniu ikon”, a nie „malowaniu ikon”. – Ikona to z greckiego określenie obrazu sakralnego. O ikonach mówi się, że się je pisze, bo z języka rosyjskiego „pisać” oznacza „malować”. Dodatkowo trzeba też pamiętać o tym, że w ikonach zawarta jest treść, posiadająca w sobie bardzo bogatą symbolikę, którą odczytujemy właśnie poprzez te symbole. Uważam jednak, że używanie sformułowania „malować ikonę” również jest poprawne.

Ikony coraz częściej można spotkać na różnego rodzaju aukcjach. Okazuje się, że artyści, którzy zdecydowali się na taką sztukę, mogą sporo zarobić. Nie od dziś wiadomo, że rękodzieło jest w cenie. Ikona malowana ręcznie ze srebrzonej miedzi, dodatkowo złocona i zabezpieczona przed naturalnym czernieniem srebra musi mieć swoją wartość. Ceny są różne, ale najczęściej wahają się od 200 do 800 zł. Na ikony mające setki lat, stać już tylko nielicznych. W 2012 roku głośno było o zdarzeniu, które miało miejsce na moskiewskim lotnisku Domodiedowo. Zatrzymano wówczas dyrektora jednego ze stołecznych muzeów, który próbował przemycić do Rosji ikonę z 1690 roku, której wartość szacowano na milion dolarów!

WARTO PRZECZYTAĆ:   Grunt za grunt...

Jeden szablon, dwie twarze

– Sam nie traktuję pisania ikon jako działalności zarobkowej. Nie sprzedałem dotąd żadnej ikony, natomiast miałem kilkukrotnie przyjemność podarować je członkom mojej rodziny, np. wnuczce z okazji I Komunii św. – mówi Witold Argasiński, pasjonat i pisarz ikon, który zainicjował sprowadzenie do Tuchowa fotograficznej repliki Tryptyku z Tuchowa. Początkowo ikony próbowałem malować techniką akrylową, jednak kompletnie mi to nie wychodziło. Dopiero później, kiedy zacząłem stosować temperę jajową, nagle poczułem satysfakcję z tego, co robię.

Witold Argasiński z wykonaną przez siebie ikoną św Joanny d’ Arc.

Pan Witold trzy lata temu trafił do „Tarnowskiej Grupy Malarzy Ikon”. Przez kilkanaście miesięcy był wprowadzany w tajniki sztuki ikonowej. Później skorzystał z kursu prowadzonego u krakowskich jezuitów. To wówczas uświadomił sobie, że jeżeli ikony powstają na zasadzie przekopiowania z pierwowzoru, to nie trzeba być wybitnym artystą, aby je tworzyć. – W moim odczuciu może robić to każdy. Wystarczą chęci. Wykonanie jednej ikony zajmuje mi 2-3 miesiące. Ktoś pomyśli, że to bardzo długo, ale jest to standardowy czas od momentu przygotowania deski, do ostatniego pociągnięcia pędzla. Najczęściej spotykanymi ikonami są te o formacie A4 i A3. Zdarzają się jednak i miniaturowe egzemplarze, które mieszczą się na dłoni. Co ciekawe, nie wszystkie ikony są identyczne, pomimo że wykonujemy je, stosując ten sam szablon. Najlepszym tego przykładem są wykonane przeze mnie dwie ikony św. Michała Archanioła. Pomimo tego, że swoje prace wykonywałem, używając tego samego szkicu, to jedna z ikon przedstawia postać o groźnym spojrzeniu, natomiast druga o zdecydowanie pogodniejszym i łagodniejszym wzroku. Pisanie ikon może więc być także świetną zabawą, która nie raz potrafi zaskoczyć.

Witold Argasiński twierdzi rownież, że pisana przez nas ikona, nie może być smutna. – Nauczono mnie tego podczas kursu w Krakowie. Nie możemy używać zbyt ciemnych kolorów, a już przede wszystkim czerni. Wyjątkiem są jedynie sceny, gdy Chrystus zstępuje do otchłani. Obecnie pracuję nad dwiema ikonami. Jedna przedstawia Jana Chrzciciela z natchnioną twarzą, rozwichrzonymi włosami i rękami symbolicznie wskazującymi na Boga. Druga z kolei przedstawia św. Piotra, który przygnębiony siedzi przy ognisku, wsłuchuje się w piejącego koguta, który przypomina mu o tym, że trzykrotnie zaparł się Jezusa. Zadaniem osoby, która wykonuje tego typu ikony, jest oddanie uczuć, jakie w danym momencie przepełniają świętego – mówi pisarz ikon z Tuchowa i dodaje – Proponuję, aby każdy chociaż raz w swoim życiu spróbował wykonać ikonę. Jest to stosunkowo tanie hobby, a z czasem może okazać się całym naszym światem. Widzę to chociażby po dzieciach, które usiadają przy nas na zajęciach i próbują samodzielnie napisać ikonę. Jeżeli ktoś złapie bakcyla, to zaczyna zajmować się tym na poważnie. Ja sam nie potrafiłbym dziś z tego zrezygnować. Pisanie ikon to przyjemność nieustannej nauki i zdobywania wiedzy nie tylko dotyczącej ich wykonywania, ale również świętych i ich życia, którym chcieli nam coś przekazać…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Godziny (nie) dla seniorów

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *