Tak dużej liczby os i szerszeni mieszkańcy regionu już nie pamiętają. Owady zjawiają się niemal wszędzie, coraz chętniej wchodząc do domów, a także przeszkadzając w spożywaniu posiłków w ogrodach. Strażacy z regionu również nie ukrywają, że wyjazdów związanych z usunięciem gniazd os i szerszeni jest znacznie więcej niż w latach ubiegłych. Co ciekawe wśród owadów wyposażonych w żądło w tym roku można zaobserwować nowego osobnika, a jest nim gliniarz naścienny.
Mieszkańcy naszego regionu skarżą się na dużą liczbę os i szerszeni, a także nowej odmiany owadów, które nazywają „zmutowanymi szerszeniami”. Od dłuższego czasu, każdego dnia muszą zmagać się z natrętnymi insektami, które nie dają im spokoju już nie tylko w ogrodzie, ale także w domach. – Ich liczba jest zatrważająca. Każdego dnia przepędzam z domu co najmniej kilka os. Dawniej można było zauważyć te owady przede wszystkim w sadach, gdzie szukały soczystych jabłek. Teraz nie można się od nich opędzić. Ugryzienie osy, czy szerszenia może być nie tylko bolesne, ale również w niektórych przypadkach może skończyć się tragicznie. To prawdziwa plaga, z którą w tym roku naprawdę trudno sobie poradzić – mówi nam pani Ewa, mieszkanka gminy Tuchów.
Każdego roku strażacy z Tarnowa i regionu podejmują znaczną liczbę interwencji związanych z usunięciem gniazd os i szerszeni. Jak mówią druhowie, ten rok jest rzeczywiście rekordowy. – W naszej PSP w Tarnowie nie podejmujemy akcji, kiedy osy lub szerszenie znajdują się w drzewie, czy w domu prywatnym. Wynika to z przepisów ustawy. Interweniujemy jednak w budynkach użyteczności publicznej. Strażacy z OSP z naszego regionu bardzo często podejmują jednak każdą tego typu interwencję. Wynika to z tego, że jeżeli burmistrz lub wójt danej gminy wyda takie pozwolenie, to strażacy-ochotnicy są w tym zakresie do dyspozycji mieszkańców. Nie mamy jednak dokładnych statystyk, ile takich interwencji jest podejmowanych. Są one bowiem kwalifikowane, jako wyjazdy gospodarcze. Nie da się jednak ukryć, że w ostatnich tygodniach jest ich sporo. Otrzymujemy informacje z regionu o liczbie 10-12 wyjazdów gospodarczych każdego dnia, z czego większość dotyczy właśnie interwencji związanych z usuwaniem gniazd os i szerszeni. W tym roku mieliśmy gorące lato, więc warunki do życia dla tych owadów były wyśmienite. Noce stają się jednak coraz chłodniejsze, więc liczymy na to, że najgorsze za nami – mówi rzecznik tarnowskiej PSP, Marcin Opioła.
W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Giemza, komendant gminny OSP w Tuchowie, który mówi, że w tamtejszej gminie strażacy wyjeżdżają do każdego zgłoszenia związanego z gniazdem os i szerszeni. – W tym tygodniu podejmowaliśmy aż 3 takie interwencje. W poprzednich tygodniach było podobnie. Jest to nieporównywalnie więcej, niż w poprzednich latach, kiedy zdarzały się tygodnie, podczas których nie mieliśmy ani jednego takiego zgłoszenia. Niedawno rozmawiałem także ze strażakami z gminy Ciężkowice, którzy również zauważyli, że os i szerszeni jest w tym roku bardzo dużo. Podejmujemy takie interwencje, ponieważ w naszym odczuciu może zaistnieć sytuacja związana z zagrożeniem życia danej osoby. Nigdy nie wiemy, czy ktoś nie jest uczulony i użądlenie owada nie spowodowałoby u niego reakcji alergicznej.
Strażacy do usuwania gniazd os i szerszeni przede wszystkim używają grubego kombinezonu, który osłoni skórę, szczelnie zakryje wszelkie szpary, a także osłoni twarz przeprowadzającego akcję. Profesjonalny kombinezon składa się z trzech warstw, a każdy szew i miejsce łączenia łat materiału jest specjalnie wzmacniane, by niemożliwe było powstawanie prześwitów czy dziur. Oprócz jednoczęściowego kombinezonu, butów i osłony na głowę konieczne jest założenie rękawic, które posiadają zazwyczaj długie rękawy sięgające aż za łokieć.
Okazuje się, że plaga os dotyczy nie tylko naszego regionu i kraju. Jak podają brytyjskie media, na Wyspach ma miejsce największa plaga os w całej historii Wielkiej Brytanii. O dużym zatrzęsieniu owadów mówią przedstawiciele firm dezynsekcyjnych, które mają teraz ręce pełne roboty. Firmy w poprzednich latach w sprawie gniazd os otrzymywały średnio 5 zgłoszeń dziennie. Teraz na interwencje wybierają się co najmniej 12 razy każdego dnia.
Ciekawym przypadkiem są z kolei Niemcy. Pomimo tego, że w tamtejszym kraju również zmagają się z dużą ilością os, to nawet 65 tys. euro kary może zapłacić osoba, która na terenie Niemiec zabije osę lub pszczołę. Surowo karane jest także zabijanie szerszeni oraz niszczenie gniazd owadów. Okazuje się bowiem, że u naszych zachodnich sąsiadów osy, pszczoły i szerszenie są traktowane jako „dzikie zwierzęta”, znajdujące się pod ścisłą ochroną.
O dużą liczbę os i szerszeni w tym roku postanowiliśmy zapytać dr inż. Monikę Kucharską-Świerszcz, specjalistę ds. ochrony roślin, a z zamiłowania i zainteresowania naukowego, entomologa. – Ten rok jest bardzo sprzyjający dla owadów. Wysokie temperatury i mała ilość deszczu spowodowały, że aktywność os, w tym szerszeni jest wzmożona. Bywają okresy, kiedy os nie widzimy, a są one wówczas niezwykle pożyteczne, ponieważ ograniczają liczebność uciążliwych insektów, takich jak muchy, czy komary i nie skupiają się na naszym pokarmie, nie poszukując cukru. Jeżeli jednak osy bardzo nam przeszkadzają, można wykorzystać pewne sposoby, które mogą okazać się pomocne w ich przepędzeniu. Osy nie lubią pewnych zapachów, takich, jak: ocet, goździki, eukaliptus, a nawet cytryna. Jednym ze sposobów na odstraszenie os jest ułożenie w miejscu wypoczynku plastrów cytryny z nabitymi goździkami lub zawieszenie chusteczek nawilżonych olejkiem eukaliptusowym.
Mieszkańcy naszego regionu zwracają uwagę na fakt, że w tym roku obserwują w swoich ogrodach niespotykany typ insekta, którego nazywają „zmutowanym szerszeniem”. Okazuje się, że jest nim gliniarz naścienny, który występuje na kilku kontynentach – głównie w Azji oraz w Afryce, skąd przybył do Europy, w tym do naszego kraju. Na tle innych owadów wyróżnia go rozmiar. Owad ten ma bowiem około 2,8 cm. Jego charakterystycznym znakiem są również długie, zwisające w locie odnóża.
– Ludzie częściej niż do tej pory zwracają na niego uwagę, ponieważ tych owadów jest więcej, ale gliniarz po raz pierwszy pojawił się w naszym kraju już kilkadziesiąt lat temu. Gliniarz naścienny nie stanowi jednak zagrożenia dla człowieka, mimo że na pierwszy rzut oka wygląda groźnie. Zajmuje się on głównie swoim życiem, polując przede wszystkim na pająki, w celu wykarmienia larw. Niepokojony nie będzie atakował człowieka sam z siebie. Co prawda, gatunek ten często buduje swoje gniazda przy oknach, ale jest mniej groźny niż osa, jego użądlenie nie jest bolesne. Ocieplenie klimatu sprawia, że zaczynają do nas napływać gatunki obce, z regionów cieplejszych niż Polska. Eksperci spodziewają się, że niebawem w kraju nad Wisłą będziemy mieć więcej gatunków różnych owadów obcego pochodzenia, które będą stanowić zagrożenie dla roślin oraz innych insektów. Trzeba podkreślić, że ocieplenie klimatu na pewno nie sprawi, że owady całkowicie znikną z naszego środowiska. To organizmy zmiennocieplne, a niektóre z nich będą w stanie dostosować się do wyższych temperatur – tłumaczy Monika Kucharska- Świerszcz.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.