Nauka czytania i pisania wraca do „zerówek”. Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło nową podstawę programową dla przedszkolaków, z której wynika, iż po siedmioletniej przerwie sześciolatki uczęszczające do przedszkoli będą uczyć się czytać, pisać oraz liczyć. Większość rodziców i pedagogów popiera projekt, ale nie brakuje też głosów sprzeciwu.

Ministerstwo Edukacji Narodowej na swojej stronie internetowej zaprezentowało nową podstawę programową do wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego, która określa, jakie kryteria wiedzy musi spełniać przedszkolak oraz uczeń, począwszy od przedszkola, a kończąc na szkole ponadgimnazjalnej. Oprócz nauki pisania, czytania, czy liczenia w przedszkolu odbywać się będzie nauczanie jednego języka obcego nowożytnego, a jego wybór zostanie dokonany poprzez analizę oferty językowej okolicznych szkół, dzięki czemu dziecko będzie miało możliwość kontynuacji nauki języka. Według ministerstwa publikacja projektu, to odpowiedź na „liczne pytania, szczególnie ze strony nauczycieli i rodziców”. Na uwagi z ich strony MEN czeka do 11 marca. Po tym terminie podstawy programowe mają trafić do formalnych konsultacji i uzgodnień międzyresortowych.
Nowa podstawa programowa dla przedszkolaków nie podoba się przede wszystkim rodzicom dzieci, dla których przedszkole kojarzyło się głównie z zabawą i stopniowym wprowadzaniem ich pociech w szkolne życie. – Jeżeli przedszkolak ma uczyć się czytać i liczyć, to jaki jest sens odkładania w czasie wysłania go do pierwszej klasy, w której również na samym początku nauczania musiałby się z tym zetknąć? Reforma edukacji miała przedłużyć maluchom dzieciństwo, a w tym momencie przenosi pierwszą klasę do przedszkola. Dla mnie to niepojęte! – nie ukrywa zdziwienia jeden z rodziców. Dyrektorka przedszkola nr 4 w Tarnowie, Małgorzata Skicka-Stoga twierdzi, że przedszkola od dawna przygotowywały sześciolatków do samodzielnego pisania i czytania i nie tyle nie widzi problemu w tym, że tego typu nauczanie ma być zawarte w podstawie programowej dla przedszkolaków, co uważa to za duży pozytyw. – Elementy pisania już od dawna są u nas na początku dziennym. Często robiliśmy to na prośbę samych rodziców. Dobrze, że teraz będzie to prawnie uregulowane. Dziecko, które zostało w nieodpowiedni sposób przygotowane w przedszkolu, ma ogromne problemy w późniejszym szkolnym życiu, gdzie nie ma miejsca na indywidualne podejście. W żadnym wypadku nie można porównać nauczania w przedszkolu do tego, które odbywa się w pierwszej klasie. U nas zajęcia odbywają się w formie zabawy, nie ma paneli lekcyjnych po 45 minut, dziecko ma przestrzeń, odpoczywa, ma jednego nauczyciela, który doskonale zna rodziców oraz dziecko, z którym systematycznie pracuje nad jego brakami. Z 16 dzieci, które miały iść teraz do pierwszej klasy, aż 10 zostaje u nas na kolejny rok.
Małgorzata Kocik, dyrektorka przedszkola nr 8 w Tarnowie również jest zdania, że nauka pisania i liczenia powinna rozpocząć się jak najwcześniej. – Proces czytania jest bardzo długi. Są dzieci, które szybciej się uczą, a inne uczą się wolniej. Im wcześniej rozpocznie się naukę, tym lepiej dla dziecka w przyszłości. Zdarzają się rodzice, którzy twierdzą, że niepotrzebnie ich sześciolatek będzie zmuszony uczyć się tego samego, co rok wcześniej i decydują się wysłać swoją pociechę do pierwszej klasy. Z moich obserwacji wynika, że jeżeli potencjalni pierwszoklasiści powtórzą sobie kilka rzeczy, to nie tylko nie powinno stanowić dla nich niedogodności, a wręcz utrwali ich umiejętności. Jestem natomiast przeciwnikiem powrotu pierwszoklasistów do przedszkoli. Jeżeli dziecko uczęszcza już do pierwszej klasy, to dużą degradacją byłoby dla niego, gdyby wróciło do przedszkola. Uważam, że takie osoby powinny pozostać w pierwszej klasie z odpowiednio dostosowanym poziomem wymagań do ich umiejętności. Jeżeli wrócą do przedszkola, nie będą mieć motywacji, przez co będą zostawać w tyle.
Niewykluczone jednak, że od 1 września w przedszkolach i szkołach może dojść do niemałego zamieszania, ponieważ dzieci, które po raz drugi pójdą do „zerówek” po raz kolejny będą uczyć się liter (wcześniej robiły to jako pięciolatki). Co więcej istnieje obawa, że po raz trzeci czeka je to samo, już jako uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej we wrześniu 2017 r. – Uważam, że wielu rodziców pomimo zmiany przepisów i tak wyśle swoje sześciolatki do szkoły – twierdzi Teresa Kot, dyrektorka SP nr 15 w Tarnowie. – W tym roku szkolnym mamy dwie pierwsze klasy sześciolatków oraz dwie pierwsze klasy siedmiolatków. Rodzice powinni myśleć o przyszłości swoich pociech. Jeżeli zdecydują się posłać sześciolatka do szkoły, to będą mieć pewność, że klasy będą liczyły mniej uczniów, niż zwykle, przez co warunki pracy będą lepsze. Łatwiej będzie zdać w przyszłości egzaminy, a szanse na dostanie się do wymarzonej uczelni również będą większe, ponieważ będzie mniej kandydatów.
Teresa Kot uważa także, że żaden z rodziców nie będzie zainteresowany pozostawieniem swojego sześciolatka na kolejny rok w pierwszej klasie. – Na wnioski czekamy do końca marca. Do tej pory nikt nie zdecydował się na taki krok, więc jest wielce prawdopodobne, iż wszyscy sześciolatkowie będą kontynuować naukę w drugiej klasie. Nie dziwię się rodzicom, którzy nie chcą, aby ich dziecko kolejny rok uczyło się tego samego w przedszkolu. Biorąc pod uwagę fakt, że szkolne podręczniki są darmowe, stołówki oferują obiady w bardzo przystępnych cenach, a świetlica otwarta jest do późnych godzin popołudniowych, szkoła po prostu bardziej im się opłaca. A czytania i pisania można uczyć się w pierwszej klasie. Po co robić to w przedszkolu?
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.