Reprezentacja Polski w piłce nożnej pożegnała się z turniejem EURO 2020 już w fazie grupowej. Nic więc dziwnego, że ponownie odżyła dyskusja dotycząca tego, kiedy w końcu doczekamy się kolejnych piłkarzy na poziomie Roberta Lewandowskiego? W naszym regionie działa kilkadziesiąt szkółek piłkarskich, do których uczęszcza tysiące zawodników. Czy któryś z młodych adeptów futbolu ma szansę pójść śladami wielkiego mistrza?
Czujne oko PZPN-u
Jeszcze kilka lat temu szkółki piłkarskie przyjmowały pod swoje skrzydła 8-10 latków. Teraz na zajęciach pojawiają się już czterolatki. Szkółki piłkarskie przeżywają prawdziwe oblężenie, ponieważ większość dzieci, ale także i ich rodziców marzy o wielkiej karierze piłkarskiej, która będzie świetnym sposobem na zarabianie w przyszłości dużych pieniędzy, a także da przepustkę do podróżowania po świecie.
Artur Koza, prezes klubu Westovia Tarnów, który od kilku lat zajmuje się szkoleniem dzieci i młodzieży uważa, że coraz większa liczba szkółek piłkarskich w naszym regionie, to bardzo dobry trend, który pozytywnie wpłynie w przyszłości na futbol w Polsce. – Sami prowadzimy zajęcia dla 7 grup. Są wśród nich: juniorzy, trampkarze, młodziki, orliki, żaki, skrzaty i bambini. Łącznie mamy pod swoją opieką ponad 230 zawodników i zawodniczek. Najmłodszą grupę stanowią dzieci urodzone w roku 2016 i latach późniejszych. Na tym etapie, ciężko prowadzić zaawansowane treningi. Skupiamy się wówczas przede wszystkim na zabawie z piłką. Nie tylko w naszym regionie kolejne szkółki piłkarskie wyrastają jak grzyby po deszczu. Uważam, że to dobry trend. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było takich możliwości. Dzieci wychodziły z piłką na osiedle i szukały przyjaciół, aby z nimi pograć. Teraz wszystko stało się bardziej profesjonalne. Dzięki programowi certyfikacji szkółek piłkarskich, który przygotował PZPN wzrosła świadomość odpowiedniego szkolenia przyszłych zawodników. Mamy również wsparcie ze strony pracowników PZPN-u, którzy odwiedzają naszą szkółkę, kontrolują to, co robimy i podpowiadają, co zrobić lepiej.
Od kilku lat szkółkom piłkarskim zarzuca się, że zamiast szkolić zawodników i stawiać przede wszystkim na rozwój jednostki, dużą wagę przykłada się do wyniku osiąganego przez drużynę, który w piłce dziecięcej i młodzieżowej w rzeczywistości nie ma większego znaczenia. Artur Koza uważa, że nie da się prowadzić zajęć dla dzieci bez spoglądania na wyniki. – Każdy gra po to, aby wygrywać. Bez względu na kategorię wiekową. My staramy się to pogodzić, chociaż znam trenerów w innych szkółkach, którzy bez względu na jakość gry, wystawiają do ataku najbardziej rosłych zawodników, by ci zdobywali bramki dla zespołu. Dla nas liczy się przede wszystkim to, w jaki sposób nasi zawodnicy rozwiązują trudne sytuacje boiskowe. Jakich szukają zagrań, by odnieść jak największe korzyści. Chcemy wygrywać mecze, ale tylko poprzez dobrze funkcjonującą drużynę, a nie najłatwiejszym sposobem. Medale z zawodów i turniejów są ważne dla najmłodszych zawodników, jednak z wiekiem są oni coraz bardziej świadomi tego, że przede wszystkim powinni sami się rozwijać, by kiedyś zrealizować swoje marzenia.
Angielski sposób na futbol
Mieszko Okoński z Zakliczyna w wieku 16 lat wyjechał do Anglii, gdzie uczęszczał do szkoły sportowej, ukończył kursy trenerskie i półprofesjonalnie uprawiał piłkę nożną. W 2015 roku wrócił do podtarnowskiej miejscowości z pomysłem na uruchomienie szkółki piłkarskiej. Początkowo szkolił dzieci jedynie w Zakliczynie, gdzie uruchomił Akademię Piłkarską „English Football”. Po kilku latach oprócz Zakliczyna Mieszko szkoli dzieci również w Tarnowcu, Rzepienniku Strzyżewskim i Tarnowie, współpracując z tamtejszą Tarnovią. – Będąc w angielskiej szkole średniej, zajęcia prowadzili trenerzy z akademii Southampton, czyli klubu, którego seniorzy występują na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. W porównaniu do tego, co do tej pory widziałem w Polsce, poziomów nie było nawet sensu porównywać. Anglicy biją nas na głowę pod każdym względem. Jeszcze, jako nastolatek ukończyłem pierwsze kursy trenerskie. Szybko uzyskałem dyplom trenera kategorii UEFA B, stając się jednym z najmłodszych szkoleniowców w Polsce, którzy mogą pochwalić się takim wykształceniem. Obecnie prowadzę treningi w czterech lokalizacjach. Łącznie trenuje pod moim okiem nieco ponad 200 zawodników i zawodniczek w różnym wieku. Wiele osób pyta mnie, czy dzieci trenując w mniejszych miejscowościach, mają mniejszą szansę na zrobienie kariery. Moim zdaniem jest… zupełnie odwrotnie. Wystarczy spojrzeć na skład reprezentacji Polski. Większość zawodników pochodzi z małych miejscowości, gdzie kształcili się piłkarsko. Wydaje mi się, że w dzieciach z mniejszych miejscowości jest większa wola wybicia się i udowodnienia rówieśnikom z miasta, że oni też potrafią, że nie są od nich gorsi.
Według Mieszka Okońskiego szansę na zrobienie kariery wśród prowadzonych przez niego zawodników ma około 5 proc. graczy. – Myślę, że około 10 osób z tego grona 200 moich podopiecznych ma szansę w przyszłości na grę w 3. lidze i wyższych ligach, co już pozwalałoby im zarabiać na piłce jakieś pieniądze. Trudno jednak powiedzieć, czy ktoś z nich zagra kiedyś w reprezentacji Polski. Jak pokazują przykłady Bartosza Kapustki i Mateusza Klicha z Tarnovii, jest to możliwe, więc nikt nie może zakazać dzieciom marzyć o wielkiej karierze. Na pewno nie jest jednak tak, że dwa treningi w tygodniu wystarczą, aby być coraz lepszym piłkarzem. Dzieci muszą dawać od siebie coś ekstra. Ważne, aby również w dni tygodnia, kiedy nie mają treningów, wychodziły z przyjaciółmi pokopać futbolówkę na orliku. Niestety czasy, kiedy wychodziło się w wakacje na boisko z samego rana i wracało do domu przed zmrokiem, już raczej bezpowrotnie minęły. Dziś aktywność fizyczną zastąpiły telefony i komputery. Jest to smutne, ale trudno zmienić taką rzeczywistość…
Nieciecza spadła z nieba
Klub piłkarski Ciężkowianka Ciężkowice od lat stawia na rozwój młodych piłkarzy. Obecnie w klubie trenuje ponad 150 młodych zawodników w różnych kategoriach wiekowych. Prezes klubu, Robert Figas uważa, że coraz większa liczba szkółek piłkarskich w mniejszych miejscowościach sprawia, że dzieci nie muszą pokonywać wielu kilometrów, aby wziąć udział w profesjonalnym treningu. – Kiedyś trzeba było pokonać ponad 30 km, aby dotrzeć do Tarnowa i tam trenować pod okiem fachowców. Dziś dzieci z Ciężkowic mają pod swoim nosem nie tylko naszą szkółkę, ale także inne szkółki w sąsiednich miejscowościach. Konkurencja wpływa na to, że poziom szkolenia młodych zawodników cały czas idzie w górę. Jeżeli dla naszego młodego zawodnika pojawia się opcja, aby zmienić zespół, by tam móc wejść na jeszcze wyższy poziom, nie zakazujemy mu tego. Dla nas głównym celem jest przede wszystkim rozwój dzieci i młodzieży. Jeżeli któryś z naszych piłkarzy osiągnie sukces, to i tak wszyscy będą wiedzieć, że to właśnie z Ciężkowianki wypływał na szerokie wody.
W podobnym tonie wypowiada się Jarosław Mirek, trener w szkółce piłkarskiej w Alfie Siedliska. – Dawniej wielkim wyczynem dla naszego wychowanka było to, kiedy trafiał do Tuchovii Tuchów. Dziś taki „transfer” nie robi na nikim wrażenia. W ostatnim czasie nasi młodzi zawodnicy trafiali już do takich klubów jak Unia Tarnów, czy Burk-Bet Termalika Nieciecza. To już znacznie poważniejsze firmy w futbolowym świecie. Zresztą uważam, że zespół z Niecieczy spadł z nieba szkółkom piłkarskim w naszym regionie. Jeszcze jakiś czas temu, aby móc zagrać w Ekstraklasie, trzeba było wyjechać do Krakowa i próbować swoich sił w Cracovii lub Wiśle Kraków. Dziś taką możliwość daje właśnie Bruk-Bet Termalika – mówi Jarosław Mirek i dodaje, że wierzy w to, iż wkrótce w polskiej piłce będziemy mieć wielu zawodników klasy Roberta Lewandowskiego. – Szkolenie młodych zawodników znacznie się zmieniło, niż miało to miejsce dawniej. Dzisiaj już najmłodszych uczymy techniki, zwodów, dryblingów, strzałów, czy gry jeden na jednego. To wszystko przekłada się na ich późniejszą przygodę z piłką. Są zdecydowanie bardziej pewni swoich umiejętności, które nabyli we wczesnym wieku. Jestem za tym, aby w naszym kraju powstawało coraz więcej szkółek piłkarskich, bo im więcej takich miejsc, tym więcej można wyłowić piłkarskich perełek. Uważam, że już niebawem będziemy zbierać tego owoce…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.