Trudne czasy dla przedsiębiorców

Ostatnie lata nie były zbyt dobre dla polskich przedsiębiorców. Najpierw epidemia koronawirusa, później wojna na Ukrainie, wysokie ceny energii elektrycznej, czy gazu, a także coraz wyższa inflacja powodują, że prowadzenie działalności gospodarczej w obecnych czasach jest wielkim wyzwaniem. Świadczą o tym także liczby, które jasno pokazują, że osób rezygnujących z prowadzenia biznesu systematycznie przybywa.

Niepokojące dane
Trudna sytuacja mikro, małych i średnich przedsiębiorstw to problem całej Polski, a także samych rządzących. Osoby prowadzące takie działalności w sumie wytwarzają bowiem połowę polskiego PKB, dając jednocześnie pracę blisko 7 mln obywateli!

O tym, że prowadzenie działalności gospodarczej w obecnych czasach nie jest łatwe, świadczą statystyki, jakie otrzymaliśmy z Urzędu Statystycznego w Krakowie. Wynika z nich, że w powiecie tarnowskim w 2021 roku nowo zarejestrowanych w rejestrze REGON było 1501 firm, natomiast w mieście Tarnów 840 firm. Dla porównania od początku tego roku do końca lipca w przypadku powiatu tarnowskiego w rejestrze REGON wpisanych zostało już tylko 893 firmy, a w mieście Tarnów jeszcze mniej, bo 466. Mało optymistycznie wyglądają również statystyki dotyczące wyrejestrowania firm z rejestru REGON. W 2021 roku w powiecie tarnowskim wyrejestrowanych zostało 636 firm, a w mieście Tarnów 476 firm. W tym roku, do końca lipca w powiecie tarnowskim wykreślonych z rejestru REGON zostało już 457 firm, a w Tarnowie 367. Warto zwrócić także uwagę, że coraz więcej najmniejszych firm, zatrudniających do 10 osób (stanowią one aż 96,8 proc. ogółu) zawiesza lub w ogóle likwiduje działalność. Największe problemy z utrzymaniem na rynku mają tzw. tradycyjne branże, czyli: produkcyjna, budowlana, handlowa, usługowa, czy transportowa, w których najczęściej dochodzi do zawieszenia lub likwidacji drobnych biznesów.

Brak klientów „zabija” firmy
Jacek Solak, właściciel firmy remontowo-budowlanej z Tarnowa mówi, że przed branżą budowlaną rysuje się czarna przyszłość. – I wcale nie mam tutaj na myśli podwyżek cen prądu, gazu, czy paliwa. Ostatnio obliczyliśmy w firmie, że podwyżka cen paliwa sprawiła, że na 100 km trasie dokładamy do biznesu około 20 zł. Nie są to więc gigantyczne pieniądze. Dużo większym problemem dla firm budowlanych jest to, że… to klienci nie mają pieniędzy. Podwyżki dobiły społeczeństwo. Nie brakowało osób, które brały kredyty na usługi budowlane, czy remontowe. Dziś nikt kredytów, z powodu zbyt wysokich rat, a także braku zdolności kredytowej nie bierze, a to z kolei przekłada się na to, że i firmy budowlane mają mniej zleceń. Ostatnio rozmawiałem ze swoim kolegą z branży. Mówił mi, że od grudnia do wiosny przyszłego roku jego kalendarz jest pusty. Nie ma zaplanowanych żadnych prac. W ten sposób wiele małych firm działających w budownictwie upadnie. Szczególnie dotyczy to tych, którzy nie są zaprawieni w bojach, nie mają na swoim koncie przetrwanych w przeszłości kryzysów, a także wypracowanych kontaktów w branży. Już jest ciężko, a będzie coraz gorzej…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Kilogramy na plecach

W podobnym tonie wypowiada się Małgorzata Frąc, która w Tarnowie od ponad 13 lat zajmuje się usługami krawieckimi. Według niej podwyżki, które dotknęły przedsiębiorców, przede wszystkim prowadzących jednoosobowe działalności, skończą się dla sporej grupy z nich bankructwem. – Pracuję w branży krawieckiej od wielu lat, ale takiego kryzysu jeszcze nie doświadczyłam. Jako osoby prowadzące działalności gospodarcze musimy radzić sobie nie tylko z wyższymi opłatami za prąd, czy gaz, ale również z coraz wyższą składką na ZUS. Swoją działalność prowadzę w niewielkim lokalu, który ogrzewam jesienią i zimą butlą gazową. Jeszcze w ubiegłym roku płaciłam za nią 50 zł, a teraz jej zakup wiąże się z wydatkiem 90 zł. Wystarcza mi ona raptem na 3 tygodnie. Kiedy zaczynałam działać w branży, większość moich klientów stanowiły osoby, które chciały uszyć spodnie, czy sukienkę. Teraz dużo większą grupę klientów stanowią osoby, które po prostu chcą coś skrócić i to najczęściej ubrania kupowane w lumpeksach. Wiele wskazuje na to, że niebawem będę zmuszona podnieść ceny swoich usług, aby móc utrzymać się na rynku. Żaden przedsiębiorca nie będzie przecież dokładał do interesu…

Rekordowe składki ZUS
W ubiegłym tygodniu przedsiębiorcy dowiedzieli się o kolejnych zmianach przepisów, które wpłyną niekorzystnie na prowadzone przez nich działalności. Okazało się bowiem, że zgodnie z projektem ustawy budżetowej przyjętej 30 sierpnia przez rząd, prognozowane przeciętne wynagrodzenie w 2023 roku ma wynieść 6935 zł brutto. Oznacza to wzrost aż o 17,1 proc. Jeśli do tego dojdzie, to analogicznie wzrośnie też wysokość składek ZUS dla firm. Byłaby to największa podwyżka w historii! Podstawa wysokości składek ZUS dla przedsiębiorców to 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia, tym samym składki ZUS na rok 2023 wyniosą 1418,48 zł i to bez składki zdrowotnej, która naliczana jest osobno w zależności od wybranej formy opodatkowania. Dla porównania w tym roku składki na ZUS wynoszą 1211,28 zł. Wzrost wyniesie więc ponad 200 zł miesięcznie!

WARTO PRZECZYTAĆ:   Tomasz Banek: 2022 rok będzie rokiem inwestycji

W lipcowym badaniu PIE i BGK przeprowadzonym wśród przedsiębiorców czynnik związany ze wzrostem cen energii został uznany za największą barierę w prowadzeniu biznesu. Do tej pory, przez wiele ostatnich miesięcy ankietowani na pierwszym miejscu wskazywali odpowiedź: „niepewność sytuacji gospodarczej”. Aż dla 49 proc. badanych firm ceny energii są barierą o bardzo dużym znaczeniu. Najbardziej podwyżek cen prądu obawiają się właściciele firm handlowych (83 proc.) i produkcyjnych (82 proc.). Warto również zaznaczyć, że z badania wynika, iż podwyżek cen energii znacznie bardziej obawiają się właściciele mniejszych przedsiębiorstw, gdyż opłaty za nią często stanowią u nich znaczący udział w kosztach firmy.

Krzysztof Gleisner, właściciel firmy Imperium Outlet zajmującej się sprzedażą mebli, jeszcze do niedawna działał w Tarnowie na ul. Szkotnik. Od teraz swoją działalność prowadzi jednak w Nowodworzu. – Na ul. Szkotnik sprzedaż mieliśmy słabą, również ze względu na nieciekawą lokalizację, więc musieliśmy zlikwidować w tym miejscu nasz sklep, przenosząc go do Nowodworza. Od prowadzenia działalności w tamtejszej lokalizacji odstraszały nas także wysokie koszty. Z kolei wysokie koszty, jakie musi ponosić przedsiębiorca, przekładają się na wyższe ceny jego towarów. Ceny oczywiście można podnosić, ale w pewnym momencie dobijemy do sufitu. Klienci w końcu przestaną akceptować kwoty, które narzuca im sprzedający i nie wydadzą na towar ani złotówki. Wówczas wszystko zacznie sypać się jak domek z kart. Sam nie spoglądam w przyszłość zbyt optymistycznie. Jest źle, a wydaje się, że będzie jeszcze gorzej. Na razie mamy lato. Nie zużywa się zbyt dużo gazu i prądu, ponieważ dni są długie i ciepłe. Prawdziwe problemy pojawią się dopiero jesienią i zimą. Uważam, że będziemy wówczas świadkami upadku wielu firm w różnych branżach…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Gminy o liczbie chorych na koronawirusa dowiadują się z... mediów

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.