Płaca minimalna będzie wyższa, niż wynikało z początkowych obietnic rządu. Wzrost pensji minimalnej o 500 zł w czasie najwyższej od wielu lat inflacji może budzić spore obawy, przede wszystkim dla pracodawców, którzy będą zmuszeni szukać gdzieś oszczędności. Wiele wskazuje jednak na to, że właściciele firm dodatkowych pieniędzy będą szukać… kosztem pracowników.
Dużo wyższe płace, dużo większe problemy?
Dwie wyższe niż zapowiadane wcześniej przez rząd podwyżki płacy minimalnej czekają Polaków w 2023 r. Do pierwszej dojdzie już w styczniu. Kolejna zostanie wprowadzona w lipcu. Rada Ministrów przyjęła już odpowiednie rozporządzenie w tej sprawie. Od 1 stycznia 2023 r. minimalne wynagrodzenie wyniesie więc 3 490 zł, a minimalna stawka godzinowa 22,80 zł. Z kolei od 1 lipca 2023 r. minimalne wynagrodzenie za pracę ma wynieść 3 600 zł, a minimalna stawka godzinowa 23,50 zł.
Obecnie minimalne wynagrodzenie wynosi 3 010 zł. Oznacza to, że docelowy wzrost wyniesie ponad 16 proc. Trzeba jednak zaznaczyć, że dla przedsiębiorców, którzy zatrudniają pracowników i wypłacają im minimalne wynagrodzenie, wzrost płacy minimalnej będzie nieco wyższy. Wliczając składki ZUS, docelowo wyniesie około 600 zł, a więc 20 proc. Przy nowej wysokości płacy minimalnej w wysokości 3 600 zł, podstawa preferencyjnego ZUS wzrośnie do 1 080 zł (obecnie wynosi ona 903 zł).
Przedstawiciele Konfederacji Lewiatan, organizacji pozarządowej reprezentującej interesy polskich przedsiębiorców prywatnych uważają, że tak wysoka podwyżka minimalnego wynagrodzenia w warunkach galopującej inflacji i kryzysu energetycznego odbije się bardzo niekorzystnie na przedsiębiorcach oraz zatrudnieniu. – Rząd niespodziewanie podwyższył wzrost minimalnego wynagrodzenia w przyszłym roku do 3 490 zł od stycznia i 3 600 zł od lipca. To znacznie więcej niż w konsultowanym jeszcze w tym miesiącu projekcie rozporządzenia Rady Ministrów. Proponowano w nim bowiem, że od 1 stycznia 2023 r. minimalne wynagrodzenie ma wynosić 3 383 zł, a minimalna stawka godzinowa 22,10 zł, natomiast od 1 lipca 2023 r. będzie to odpowiednio 3 450 zł i 22,50 zł. Ta propozycja była bliska ustawowemu minimum, jednak pracodawcy już wtedy zwracali uwagę, że część przedsiębiorców może mieć problem z rosnącymi kosztami pracy, także w kontekście wysokich cen energii. Ostateczne decyzje są dużym zaskoczeniem i złym sygnałem dla gospodarki – mówi prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan i przewodniczący Zespołu ds. budżetu i wynagrodzeń w Radzie Dialogu Społecznego i dodaje – Galopująca inflacja i niekontrolowane wzrosty cen energii są już realnym problemem w prowadzeniu działalności gospodarczej. Rząd powinien przedstawić konkretne działania na rzecz walki z inflacją i ograniczeniem kosztów działalności firm, zwłaszcza w kontekście łagodzenia rosnących cen energii. W miejsce realnych działań łagodzących następstwa inflacji i kryzysu energetycznego przedsiębiorcy otrzymują kolejną złą informację, której skutkiem z pewnością będzie wzrost bezrobocia.
Przedsiębiorcy z Tarnowa i regionu nie ukrywają obaw
O wzrost minimalnego wynagrodzenia dla pracowników postanowiliśmy zapytać pracodawców z Tarnowa i regionu. Również i oni nie spoglądają na proponowane przez rząd zmiany optymistycznym okiem, obawiając się, że w przyszłym roku możemy być świadkami wielu zwolnień pracowników na rynku pracy.
Robert Figas, właściciel firmy budowlanej PRBH FIGO mówi, że rząd zamiast wspierać małych przedsiębiorców, podkłada im pod nogi kolejne kłody. – Dzisiaj, przy tak niskim bezrobociu mamy i tak do czynienia z rynkiem pracownika i to pracownik dyktuje wysokość własnego wynagrodzenia. Podniesienie płacy minimalnej, to tak naprawdę posunięcie z myślą o budżecie państwa, a nie z myślą o pracowniku. W ten sposób rząd może liczyć na wyższe wpływy do budżetu z tytułu ZUS. Gdyby rzeczywiście rządzącym zależało na dobru pracowników, to powinno się obniżyć koszty funkcjonowania firm, aby przedsiębiorcy mogli mieć dodatkowe pieniądze na wynagrodzenia dla swoich pracowników. Podniesienie płacy minimalnej nie spowoduje, że firmy zaczną szybko upadać, ponieważ ludzie mają rodziny, muszą je jakoś utrzymywać, ale wiele wskazuje na to, że pojawi się mnóstwo zwolnień pracowników. Gdzieś trzeba będzie szukać pieniędzy, a najłatwiej znaleźć je na redukcji etatów. Nie jest więc prawdą, że polskie państwo dba o małych przedsiębiorców. Nasyłane są na firmy kolejne kontrole, czy to w postaci Państwowej Inspekcji Handlowej, czy też Państwowej Inspekcji Pracy. Wszystko tylko po to, aby zdobyć dodatkowe fundusze na funkcjonowanie państwa. Dla samych przedsiębiorców nie ma żadnej pomocy.
Z kolei Daniel Żyrkowski z Gospodarstwa Ogrodniczego „Zielnik Jagi” zwraca uwagę na jeszcze jeden kłopot, który zrodzi się z podniesienia płacy minimalnej. – Płaca minimalna wzrośnie o blisko 600 zł, ale cena produktu wzrośnie jeszcze więcej, więc ludzie ostatecznie stracą na zmianach, a nie zyskają. Mało kto spogląda na całą sytuację z jeszcze innej strony… Jeżeli podniesiemy płacę minimalną, to również płace na wyższych stanowiskach będą musiały zostać podniesione. Nikt przecież nie będzie chciał pracować na stanowisku kierowniczym, a zarabiać podobne pieniądze, jak zwykły pracownik. Przyszłość rysuje się w bardzo ciemnych barwach. Mnóstwo ludzi straci pracę, wszystko będzie bardzo drogie, a inflacja będzie szybować w górę…
Małgorzata Klich, menadżerka boxu treningowego Unit37, gdzie mieszkańcy Tarnowa i regionu pracują nad zdrową sylwetką, mówi, że kluby fitness nie mają już gdzie szukać oszczędności. – Oszczędzamy już dosłownie na wszystkim. W naszym przypadku nie mamy zbyt wielu pracowników na umowy o pracę, a większość stanowią osoby zatrudniane na umowy zlecenie. Kiedy nadejdzie sezon grzewczy, pojawią się rachunki za prąd, a w naszym przypadku światło pali się cały czas i muzyka gra na okrągło. Tym samym możemy nie udźwignąć kosztów, jakie się pojawią. Teraz dobija się nas jeszcze bardziej podniesieniem pensji minimalnej. Już myślimy nad tym, aby zatrudniać ludzi na pół etatu i ograniczyć godziny otwarcia klubu. Nie wykluczam tego, że pojawią się także zwolnienia. Nie możemy nieustannie podnosić cen karnetów, czy wejściówek, bo stracimy klientów.
Pracownicy powinni bardziej szanować pracodawcę
Czy wzrost minimalnego wynagrodzenia spowoduje, że więcej niż do tej pory pracy przy obsłudze petentów będą mieć pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy w Tarnowie? Iwona Stadnik, naczelnik Wydziału Pośrednictwa Pracy w PUP w Tarnowie mówi, że każda osoba chciałaby za swoją pracę otrzymywać, jak najwyższe wynagrodzenie, więc z tego puntu widzenia ruch, jaki wykonują rządzący, jest słuszny. – Dla pracodawcy wzrost minimalnego wynagrodzenia nie jest korzystny, jednak już pracownik taki ruch odbiera pozytywnie, zwłaszcza że na naszym lokalnym podwórku wynagrodzenia nie są zbyt wysokie, ponieważ rzadko się zdarza, aby były to kwoty wyższe niż wynagrodzenie minimalne, a już sporadycznie mamy do czynienia z pensjami wyższymi niż 4 tys. zł brutto. Obecnie pracodawcy szukają pracowników z wysokimi umiejętnościami i kwalifikacjami, a nie do końca potrafią te kwalifikacje docenić w postaci wyższego wynagrodzenia.
Pracownicy PUP w Tarnowie nie ukrywają, że podniesienie minimalnego wynagrodzenia może sprawić, że obecna sytuacja na rynku pracy, gdzie mamy do czynienia z rynkiem pracownika, może ulec zmianie. – Jeżeli pracodawca będzie musiał zapłacić o kilkaset złotych większą pensję pracownikowi, to będzie starał się szukać takiego, jaki spełni jego oczekiwania. Może się więc zdarzyć, że o pracę będzie trudniej, niż ma to miejsce obecnie. W ostatnim czasie często spotykaliśmy się z sytuacjami, że osoba podejmowała pracę u jakiegoś pracodawcy, po czym zwalniała się po kilku tygodniach lub miesiącach, decydując się na inną. Teraz, kiedy przedsiębiorcy będą liczyli każdą wydaną złotówkę, znalezienie zatrudnienia przez takie osoby w innych firmach może okazać się karkołomnym zadaniem – tłumaczy Iwona Stadnik.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.