Jeszcze kilka lat temu na tarnowskich parkietach dyskotekowych spotkać można było przede wszystkim studentów. Dziś odwiedzając największe kluby w naszym mieście, można zaobserwować, że znaczną część klientów stanowią osoby po „30”. Dla pewnej grupy tarnowian każdy weekend równa się dobrej zabawie. Co sprawia, że potrafią oni przetańczyć ze znajomymi całą noc?
Niska cena, starsi klienci, różna zabawa
Obecnie tarnowska młodzież ma do swojej dyspozycji trzy duże kluby: 2Face Music Club, Blue Velvet Club, a także Alfa Club. Wybór nie jest zbyt duży, ale jak przekonują właściciele i menadżerowie klubów, na zainteresowanie nie mogą narzekać.
– Oczywiście nie możemy rywalizować z Krakowem, gdzie młodzież może wybrać jeden z 15 klubów, ale i tak nie mamy się czego wstydzić – mówi Maciej Kiwior, menadżer klubów 2Face Music Club i Blue Velvet Club. – Wybudowanie autostrady sprawiło, że znaczna część naszych dotychczasowych klientów woli udać się na dyskotekę do Krakowa, gdzie nie tylko bawi się dużo więcej studentów niż u nas, ale również pojawiają się obcokrajowcy. W Krakowie kluby są również bardziej zapełnione niż nasze, a to sprawia inny klimat zabawy. Z drugiej strony, nasze kluby odwiedzają również klienci z Katowic i Krakowa, którzy twierdzą, że nie ustępujemy tym najlepszym ze stolicy Małopolski, czy stolicy Górnego Śląska.
2Face Music Club, a także Blue Velvet Club mają tego samego właściciela i tego samego menadżera, jednak diametralnie się od siebie różnią i są przystosowane dla zupełnie innego rodzaju klienta. – Blue Velvet Club to klub z muzyką disco-polo, muzyką lat 80. i lat 90. 2Face Music Club, to z kolei muzyka współczesna, muzyka klubowa i muzyka RnB. Klienci tych dwóch klubów również są różni. Blue Velvet Club przeznaczony jest dla osób młodszych, które chcą dobrze się pobawić, natomiast 2Face Music Club przeznaczony jest z kolei dla nieco starszych miłośników zabawy, być może również z nieco zasobniejszym portfelem. Sam fakt, że wpuszczamy do niego panów dopiero od 21 roku życia, też może o tym świadczyć – dodaje Maciej Kiwior.
Piotr Passek, właściciel największego klubu w Tarnowie, Alfa mówi, że przewagą jego klubu nad innymi jest jego umiejscowienie oraz infrastruktura budynku. – Jesteśmy jedynym postindustrialnym budynkiem w całej Starówce. Były komunistyczny budynek, w którym znajduje się klub, wkomponowany jest w niezliczoną ilość kamieniczek. Nasz budynek ma bardzo dużą powierzchnię, dzięki czemu w organizowanych przez nas zabawach może uczestniczyć naprawdę spora liczba klientów. A ci są różni. Wielkiej różnicy pomiędzy dzisiejszym klientem klubu a tym sprzed 10 lat nie ma, jednak można zauważyć, że obecnie z dyskotek korzysta zdecydowanie mniej studentów. Wydaje się również, że granica wieku osób lubiących spędzić weekend w klubach również poszybowała nieznacznie w górę. Coraz częściej odwiedzają nas osoby, które ukończyły już 30 lat. Może być to spowodowane tym, że dopiero wówczas zaczynają prowadzić ustabilizowane życie, mają stałą pracę i stać ich na dobrą weekendową zabawę – mówi Piotr Passek i dodaje, że do spędzenia piątku, czy soboty w klubie zachęcają również niewygórowane ceny. – Alkohol to nierozłączny element tego biznesu, a jego cena jest praktycznie niezmienna od wielu lat. Są klienci, którzy jednego wieczoru potrafią wydać 150 zł na „procenty”, a są też tacy, którzy wypiją dwa piwa. Trzeba jednak zaznaczyć, że miłośników „złotego trunku” bardzo szybko ubywa. Większość naszych klientów decyduje się na wódkę, czy whisky. Poza tym ceny za wejście do klubu również są bardzo niskie. Za standardową imprezę należy zapłacić 10 zł. Jeżeli w klubie pojawia się jakiś znany DJ, to cena może wzrosnąć do 15 zł. Powracamy również do imprez dla studentów w postaci „Studenckich piątków”, dzięki czemu osoby uczące się na uczelniach będą mogły tego dnia wejść do klubu za darmo.
Spokojniej i kulturalniej
Coraz większa liczba tarnowian woli jednak spędzać weekendy z dala od wielkich klubów i udać się na bardziej kameralne imprezy. Świetne ku temu wydają się Wall Street Bull, a także Stowarzyszenie „Przepraszam”.
– Mam swoich klientów. Nie mamy tłumów, ale wiąże się to z prowadzoną przez nas selekcją, co wpływa z kolei na jakość naszego klubu – mówi Matiyas Batko, właściciel Wall Street Bull. – Osoby, które u nas się pojawiają, mają najczęściej 30, a nawet 40 lat. Wynika to z tego, że do klubu nie wpuszczamy nikogo poniżej 30. roku życia. Taką przyjęliśmy zasadę. Na wejście nie może liczyć również osoba, która przyjdzie do nas w zbyt „luźnym” stroju. Gramy też nieco inną muzykę. Mogę nazwać ją „potańcówkami”, dlatego oprócz singli dużą grupę naszych klientów stanowią też pary. W naszym przypadku imprezy odbywają się na kulturalnym poziomie. Nie ma miejsca na chamskie zachowania. Takie osoby automatycznie usuwane są z klubu. Poza tym nie odstraszamy cenami, bo wejście kosztuje 10 zł.
W Stowarzyszeniu „Przepraszam” mieszczącym się na ul. Rynek 9, klienci mogą z kolei liczyć przede wszystkim na muzykę w stylu: metal, punk, rock, ale także techno, czy rap. Dodatkowo Stowarzyszenie organizuje w swoim lokalu szereg imprez kulturalnych, wystaw, czy wernisaży. – Ciekawą opcją jest to, że młodzi artyści, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w muzyce, mogą zagrać w naszym lokalu zupełnie za darmo. Udostępniamy im scenę, a oni mają szansę występu przed naprawdę liczną publicznością, bo na zainteresowanie klientów nie możemy narzekać – mówi wiceprezes Stowarzyszenia, Piotr Solecki. – Osoby, które odwiedzają nasz lokal, są w różnym wieku. Przychodzą ludzie młodzi, ale i starsi. Zdarza się, że pojawiają się również rodzice z dziećmi. Właśnie to wyróżnia nas na tle innych tego typu lokali w Tarnowie. Dodatkowo nie pobieramy żadnych opłat za wejście. Cenę biletu może ustalić ewentualnie zespół, jaki u nas wystąpi. Ceny nie są jednak wyższe niż 10 zł. Poza tym w przeciwieństwie do innych klubów organizujących zabawę tylko w weekendy, u nas można znaleźć atrakcje w niemal każdy dzień tygodnia. Już od jakiegoś czasu w każdy wtorek organizujemy specjalne quizy z nagrodami, które cieszą się bardzo dużą popularnością i świadczą o tym, że tarnowianie również poza weekendami szukają relaksu i dobrej zabawy.
Ciągle brak „Centrum Zabawy”
Tarnowianie pytani przez nas, czy tarnowskie kluby, to rzeczywiście ciekawy sposób na spędzenie weekendu, mają różne zdanie na ten temat. Duża grupa osób woli pobawić się we własnym, niewielkim gronie przyjaciół, dlatego coraz większym powodzeniem, przede wszystkim wśród studentów cieszą się „domówki”. – Jest taniej, często kulturalniej, a przede wszystkim bezpieczniej. No i zaczynamy imprezę i kończymy ją o godzinie, jaką sami ustalimy – mówi Piotr, 20-latek z Tarnowa. Nieco innego zdania jest jego koleżanka Patrycja, która przynajmniej raz w miesiącu udaje się na weekendowe imprezy do największych tarnowskich klubów. – Tego typu imprezy to możliwość poznania nowych, ciekawych ludzi. „Domówki” charakteryzują się tym, że obracamy się w dobrze znanym nam towarzystwie. Wychodząc do klubu, mamy pewność, że poznamy kogoś nowego, z kim będziemy mogli się zaprzyjaźnić. Poza tym to świetna opcja, aby odprężyć się po tygodniu ciężkiej pracy lub nauki. Zapominamy wówczas o otaczającym nas świecie, skupiając się wyłącznie na muzyce i tańcu, co w pewien sposób resetuje nasz umysł.
Joanna Chudoba z portalu nocnytarnow.pl, który na co dzień gromadzi i publikuje informacje o klubowych wydarzeniach, mówi, że kluby to w dalszym ciągu przede wszystkim rozrywka i trudno dopatrywać się w nich szansy na poznanie kogoś, z kim moglibyśmy związać się na dłużej. – Klub kojarzy nam się z muzyką, tańcem, alkoholem. To nie jest miejsce, gdzie powinniśmy szukać miłości. Zdecydowanie bardziej nadają się do tego teatr, kino, czy biblioteka. Osoby, które spędzają weekend w klubach, chcą przede wszystkim zaszaleć i się rozerwać. Takie miejsca bardziej niż z prawdziwą miłością, kojarzą się z romansami. Niejednokrotnie spotkałam się z sytuacjami, kiedy robiąc fotorelację na portal, ktoś prosił, aby nie robić mu zdjęcia, bo może trafić w „nieodpowiednie ręce”.
Dziennikarka z portalu nocnytarnow.pl zwraca również uwagę na to, że kluby prześcigając się o klientów coraz częściej oprócz dobrych alkoholi i muzyki, przygotowują specjalne nagrody. – Mogą być nimi karnety, wejściówki do innych zaprzyjaźnionych lokali, czy różnego rodzaju gadżety. Klienci coraz bardziej liczą na to, że zostaną w jakiś sposób docenieni przez właściciela, że wybrali akurat jego klub, a nie konkurencję. Poza tym, jeżeli dostajemy coś za darmo, wówczas wracamy do takiego miejsca, licząc na to, że znowu nam się poszczęści – mówi Joanna Chudoba i dodaje, że w naszym mieście wciąż brakuje klubu, który byłby swego rodzaju „Centrum Zabawy”. – Spotkałam się już z wieloma głosami tarnowian, że z chęcią odwiedziliby miejsce, które „żyje” cały tydzień. Mam tutaj na myśli lokal, w którym odbywałyby się koncerty, organizowane byłyby dancingi, ale również można byłoby wypić kawę, czy poczytać książkę. Myślę, że takie przedsięwzięcie miałoby wielką szansę na sukces, bo pomimo tego, że tarnowskich klubów nie mamy się co wstydzić, to wciąż brakuje nam miejsca, gdzie z wielką przyjemnością swój wolny czas spędziłby każdy z nas, bez względu na wiek, preferencje muzyczne, czy sposób bycia. Kluby raczej szufladkują ludzi i do każdego można przypisać odpowiednią grupę klientów. Czasami warto byłoby stworzyć coś dla wszystkich, bez podziałów…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.