Tarnowianin Dominik Machaj, który jest studentem czwartego roku kierunku lekarskiego, już na początku sierpnia wyruszy w daleką podróż do Kenii. Przez ponad miesiąc będzie sprawował opiekę nad najbardziej potrzebującymi pacjentami Szpitala Misyjnego w Chuce założonego przez Zgromadzenie Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia. Pracy będzie miał mnóstwo, bo w tamtejszym szpitalu brakuje podstawowego sprzętu medycznego z EKG i KTG na czele.
Dominik medycyną zafascynował się, uczęszczając jeszcze do szkoły podstawowej. Jego marzeniem było niesienie pomocy innym osobom. Oglądał mnóstwo filmów i programów telewizyjnych poświęconych biedzie i chorobom, które mają miejsce w Afryce. – Marzyłem o tym, aby kiedyś polecieć na ten kontynent i pomóc tamtejszym mieszkańcom w walce z chorobami, jakim muszą stawić czoła na co dzień. W końcu będzie mi to dane – nie ukrywa zadowolenia tarnowianin, który na co dzień jest studentem Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – W tym roku wstąpiłem w szeregi Fundacji AfricaMed, która otacza swoją opieką dwa szpitale w Tanzanii, szpital i ośrodek dla niepełnosprawnych chłopców w Kenii oraz szpital na Madagaskarze. Kiedy tylko pojawiła się okazja wyjazdu do Kenii, nie wahałem się ani chwili.
Tarnowianin do Kenii uda się ze swoją koleżanką Klaudią. W szpitalu, do którego trafią, znajduje się zaledwie około 60 łóżek szpitalnych. Personel medyczny składa się z czternastu pielęgniarek przeszkolonych także do pełnienia funkcji położnych, dwóch analityków pracujących w laboratorium, piętnastu asystentów i dwóch osób mających podstawową wiedzę z zakresu medycyny. Niestety w placówce nie jest zatrudniony ani jeden lekarz! Dodatkowo w szpitalu brakuje podstawowego sprzętu medycznego. – Nie ma EKG, nie ma KTG, dlatego zamierzamy zabrać je ze sobą z Polski i zostawić je w tamtejszym szpitalu już na stałe. Co ciekawe, na terenie obiektu nie ma sali operacyjnej, a także nie można wykonać podstawowych badań laboratoryjnych. Na oddział położniczy przyjmowane są jedynie kobiety, u których poród przebiega bez komplikacji. W sytuacji konieczności wykonania cesarskiego cięcia kobiety muszą być kierowane do szpitala w innej miejscowości, oddalonego godzinę jazdy samochodem. Osoby pracujące w szpitalu mają też olbrzymie problemy z higieną i to do tego stopnia, że rzadko kiedy myją ręce przed wykonaniem zabiegu, dlatego też jednym z kupionych przez członków naszego stowarzyszenia przedmiotów, które wzbogaciły tamtejszy szpital była… pralka – mówi Dominik i dodaje, że głównym celem jego pobytu w Kenii będzie szkolenie tamtejszej kadry medycznej. – Nie jesteśmy lekarzami, a jedynie studentami. Będziemy jednak cały czas w kontakcie z polskimi specjalistami. Również sami posiadamy na tyle wystarczającą wiedzę, że możemy podzielić się nią z pracownikami tamtejszego szpitala. Zetkniemy się tam z takimi chorobami jak: malaria, AIDS, czy dur brzuszny. Dodatkowo odwiedzimy również ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci, gdzie przebadamy tamtejszych podopiecznych i zorganizujemy pomoc dla najbardziej potrzebujących.
Tarnowianin w podróż do Kenii uda się już na początku sierpnia. W Afryce przebywać będzie pięć tygodni. Obecnie na ostatni guzik dopina wszelkie formalności związane z wyjazdem, a także poddawany jest niezbędnym szczepieniom. Z własnej kieszeni opłaca wizę oraz wyżywienie. Resztę pieniędzy pochodzić będzie z funduszy fundacji, która wsparcia szuka m.in. na internetowych zbiórkach. – Wraz z Klaudią udajemy się do Kenii, ale są również osoby, które w tym samym czasie wyjadą do Tanzanii. Koszt wyprawy jednej osoby to wydatek nieco ponad 5 tys. zł. Jeżeli naszym darczyńcom udałoby się uzbierać kwotę wyższą niż 17 800 zł, to fundacja przewidziała dla nich dodatkowe atrakcje w postaci m.in.: specjalnych filmików, na których Afrykanie wypowiadają polskie słowa, koszulki i kubki z logo fundacji, a nawet specjalne wyzwanie dla wolontariuszy, którzy podczas pobytu w szpitalach zjedzą miejscowy przysmak przyrządzony z… termitów i koników polnych – mówi Dominik, który twierdzi, że nie ma żadnych obaw związanych z wyjazdem. – Odczuwam raczej dreszczyk emocji związany z podekscytowaniem podróżą niż z jakimikolwiek obawami. Moi rodzice mocno ściskają za mnie kciuki i cieszą się, że będę mógł zrealizować swoje marzenie. Rozmawiałem z koleżankami, które już wcześniej były w Kenii i przekonywały mnie, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Na co dzień będę mieszkał w domu afrykańskich księży. Nie będziemy mieć kontaktu z Polakami, ale z informacji, jakie posiadam, dobra znajomość języka angielskiego w zupełności nam wystarczy. Poza tym od jakiegoś czasu przyswajamy również… miejscowy język, tak aby móc porozumieć się na ulicach. Będziemy pić wyłącznie wodę butelkowaną, a przez miesiąc nasz jadłospis będzie opierał się na diecie owocowo-warzywnej. Na pewno damy sobie radę!
Przyszły lekarz, chociaż jeszcze nie wyleciał do Kenii, już teraz marzy o kolejnych afrykańskich podróżach. Następnym miejscem, w jakie chciałby się udać, jest Madagaskar. – Jestem pewny, że jak tylko wrócę z Kenii, od razu będę chciał wyruszyć do kolejnego kraju. Znajomi, którzy odwiedzali Afrykę, mówią, że jest to kontynent, do którego chce się wrócić za wszelką cenę. Najważniejsza jest jednak pomoc tamtejszym ludziom. Uważam, że doświadczenie, jakie tam zdobędę, zaowocuje w dalszej mojej karierze lekarskiej.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Świetny lekarz z powołania, podczas wizyty sprawia że można zaufać Panu doktorowi i powiedzieć otwarcie o swoich problemach . Z dumą mogę powiedzieć jestem Pacjentką świetnego lekarza
Bardzo poruszający artykuł! Jestem zdumiony determinacją i poświęceniem Dominika Machaja, który nie tylko zdecydował się pomóc Afryce, ale także działa aktywnie i skutecznie. To niesamowite, jak wiele dobrego może wyniknąć z jednej osoby, która ma odwagę działać. Wielkie brawa dla Dominika i mam nadzieję, że jego dobre uczynki będą inspirować innych ludzi do działania.
Świetny artykuł! Bardzo imponująca historia Dominika Machaja i jego zaangażowanie w pomoc Afryce. Cieszę się, że są ludzie, którzy nie tylko patrzą na problemy, ale też podejmują konkretne działania. Bardzo inspirujące.