Pod koniec kwietnia, odwiedził Polskę pierwszy raz w życiu. Na jego przemówieniu na INEA Stadionie w Poznaniu zjawiło się blisko 30 tys. ludzi. Człowiek, który urodził się bez rąk i bez nóg potrafi poruszyć swoimi wystąpieniami miliony ludzkich serc na całym świecie. Jak to możliwe? Przyjrzyjmy się bliżej Nickowi Vujicicowi – człowiekowi bez ograniczeń.
DZIECIŃSTWO NAZNACZONE BÓLEM
− Podróżuję po całym świecie, aby szerzyć nadzieję i miłość. Ewangelizuję, bo chcę głosić moją wiarę w Chrystusa. Wierzę też w potencjał człowieka − mówił Vujicic podczas konferencji prasowej tuż przed spotkaniem z Polakami na stadionie Lecha Poznań.
Vujicic urodził się 4 grudnia 1982 roku w Brisbane w Australii. Jest pochodzenia serbskiego, bo właśnie z tego kraju przed wieloma laty wyemigrowali jego rodzice. Jego matka była pielęgniarką, ojciec zaś pastorem. Kiedy w wieku 25 lat matka Nicka zaszła w ciążę, doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak zadbać w tym okresie o siebie i dziecko. Nie piła alkoholu, nie paliła papierosów, odpowiednio się odżywiała. Lekarze cały czas zapewniali ją, że ciąża przebiega prawidłowo. To co miało miejsce podczas porodu, było dla niej najczarniejszym z możliwych koszmarów. Urodziła chłopca, który na świat przyszedł z rzadką chorobą zwaną jako zespół tetra- amelia, charakteryzującą się narodzinami z całkowitym brakiem kończyny, lub kończyn. Kobieta słysząc te słowa od lekarzy, nie chciała wziąć dziecka na ręce, nie chciała na nie patrzeć i kazała wynieść je ze sali. Totalnie się załamała. Ojciec Nicka, widząc swoje nowo narodzone dziecko, zemdlał na oczach lekarzy i pielęgniarek. Dla całej rodziny przyjście na świat Nicka stało się dramatem, o którym zaczęła rozmawiać większość mieszkańców Brisbane.
Nick nie mógł na samym początku chodzić do zwykłej szkoły, ponieważ prawo stanu Wiktoria zakazywało tego dzieciom niepełnosprawnym fizycznie. Dzięki staraniom matki Nicka, w niedługim czasie zmieniono prawo i chłopiec stał się pierwszym niepełnosprawnym dzieckiem, które rozpoczęło naukę w zwykłej szkole. Jego dzieciństwo naznaczone było licznymi guzami i siniakami. Na samym początku nie potrafił nawet w najmniejszym stopniu normalnie funkcjonować. Dopiero z czasem, dzięki niewielkiej stopie z dwoma palcami, która wyrasta z tułowia Nicka, chłopiec opanowywał podstawowe życiowe funkcje takie jak: pisanie, chwytanie, przewracanie stron w książce, kopanie piłki, czy pisanie na komputerze. W szkole był swego rodzaju „zjawiskiem”. Wiele osób wołało na niego „kosmita” i robiło sobie z niego żarty. Po pewnym czasie chłopiec nie potrafił poradzić sobie z tymi wszystkimi krzywdami, które go dotykają. Wieczorami modlił się do Boga, aby ten przywrócił mu kończyny. W wieku 10 lat wpadł w depresję, która zakończyła się próbą samobójczą. Pewnego dnia poprosił rodziców, aby napełnili mu wannę wodą, ponieważ chciałby się w niej zrelaksować. Kiedy został w łazience sam, obrócił się twarzą do wody i próbował się utopić. Szybko jednak otrząsnął się z tego zamiaru i uświadomił sobie, że właśnie taką śmiercią obciążyłby odpowiedzialnością swoich własnych rodziców.
ZACZĄĆ W KOŃCU ŻYĆ
Po próbie samobójczej, postanowił spróbować jeszcze raz się podnieść i uporządkować swoje życie od początku. Kiedy jako 13-latek grał w piłkę z kolegą, zranił się w stopę. Trzy tygodnie przeleżał w szpitalu. Jak sam dziś zauważa, to właśnie dopiero wtedy poczuł się naprawdę niepełnosprawnym. Pewnego dnia, szkolna koleżanka Nicka – Laura zadała mu pytanie, czy to, że opiekują się nim wszyscy dookoła nie narusza jego godności? Nick słysząc te słowa postanowił zmienić wszystko co miało miejsce w dotychczasowym jego życiu. Przebaczył Bogu to kim jest i jaki jest. Poprosił rodziców, aby przebudowali dom w taki sposób, aby mógł samodzielnie w nim funkcjonować. To wydarzenie w dużej mierze podbudowało jego poczucie własnej wartości. Kiedy rówieśnicy pytali go o to, kim chciałby zostać w przyszłości, ostatnią osobą jaką chciałby być, to zostać samotną osobą…
Z biegiem czasu, coraz lepiej odnajdywał się wśród szkolnych kolegów. W ósmej klasie został nawet wybranym przewodniczącym szkoły i starał się zbierać środki na działalność charytatywną. Czytając Biblię, trafia na przypowieść o ślepcu w Ewangelii św. Jana, kiedy to Jezus mówi swoim uczniom, że niewidomy urodził się taki, aby objawiły się w nim dzieła Boże. Właśnie w tym momencie Nick uświadamia sobie, że być może dlatego urodził się bez rąk i nóg, aby i przez niego objawiły się dzieła samego Boga. Postanowił wystąpić przed szkolnymi kolegami i opowiedzieć o tym, jak to jest żyć bez kończyn. Szkolny woźny, który był obecny podczas tego przemówienia, prorokuje Nickowi, że ten zostanie mówcą. Chłopak zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie jego publiczne wystąpienia, w których zawarte są wskazówki dotyczące wiary i radzenia sobie z problemami życia doczesnego, powinny stać się jego życiowym celem.
Wkrótce założył własną organizację non-profit „Life Without Limbs” (Życie Bez Kończyn) i przemawiał w grupie modlitewnej. Z czasem postanowił zamienić te sporadyczne spotkania w regularną działalność i po skończeniu księgowości i planowania finansowego na Griffith University zdecydował, że zostanie zawodowym mówcą motywacyjnym i ewangelizatorem.
POTĘGA SŁOWA
Dziś Nick Vujicic jest szczęśliwym mężem i ojcem, mimo iż w okresie swojego dorastania był niemal pewnym tego, że nigdy nie uda mu się założyć rodziny. Jego żona Kanae Miyahara jest pełnosprawną kobietą, o urodzie modelki z pierwszych stron gazet. Sam Nick stał się natomiast światowej sławy mówcą motywacyjnym. Przemawiał w niezliczonych szkołach, kościołach, szpitalach, więzieniach, oraz stadionach w ponad 50 krajach na świecie! Nauczył się wykonywać wiele podstawowych czynności wykonywanych przez w pełni sprawnych ludzi. Poza tym pływa, surfuje na desce, gra w golfa, gra na perkusji, czy kopie piłkę ze swoim synem. Najważniejsze, jak sam mówi, to fakt, że odnalazł w życiu to, czego najbardziej mu brakowało – miłość.
W napisanej przez siebie książce „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń” przekonuje czytelników, że ludzie są ofiarami urojeń, które prowadzą do frustracji. Uważają, że najważniejszymi aspektami w życiu jest to, ile ktoś ma pieniędzy, jak wygląda, jaki ma talent. Przekonuje o tym, że w żadnym przypadku, te aspekty nie powinny decydować o ludzkim szczęściu.
W jego słabości tkwi siła, która porusza ludzkie serca. W opinii wielu ludzi nazywany jest najsilniejszym człowiekiem świata, ponieważ na swoich barkach dźwiga ciężar o wiele większy, niż powinien. Swoje przemówienia ubarwia niesamowitym poczuciem humoru, a wręcz żartami ze swojego kalectwa. Ludzie widzą w nim symbol siły, wiary i nadziei. Na jego wystąpienia przychodzą tłumy ludzi bez względu na wiek. Pojawiają się osoby młode, które dopiero co wkraczają w dorosłe życie, ale i także osoby starsze i schorowane, które dobrym słowem i wiarą w lepsze jutro mobilizuje do życia w pełni szczęścia. W jednym z wywiadów mówił – Mam wszystko czego potrzebuję. Mam pokój serca. Wiem, jaka jest moja prawdziwa wartość. Przy wszystkich niepełnosprawnościach jakie mam, największe to grzech i śmierć. Jezus pokonał jedno i drugie…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.