Mieszkańcy ulicy Siemiradzkiego w Tarnowie od ponad 10 lat nie mogą dojechać do swoich posiadłości od strony ul. Krzyskiej. Wszystkiemu winna metalowa zapora, która blokuje przejazd na trasie. Pomimo interwencji w Zarządzie Dróg i Komunikacji w Tarnowie droga wciąż jest zablokowana, przez co kilkukrotnie dochodziło już do niebezpiecznych zdarzeń z udziałem samochodów osobowych oraz pojazdów uprzywilejowanych.
Mieszkańcy ul. Siemiradzkiego w Tarnowie są podzieleni. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Od ponad 10 lat na tamtejszej ulicy funkcjonuje metalowa zapora, która oddziela dojazd do usytuowanych wzdłuż drogi posesji. Sprawa jest o tyle poważna, że na „blokadzie” już kilkukrotnie dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Mieszkańcy albo psuli swoje pojazdy, albo wzywane na ratunek karetki pogotowia nie dojeżdżały na czas.
– To jest kuriozum! Inaczej nie da się tego opisać – mówią wyraźnie zdenerwowani mieszkańcy ul. Siemiradzkiego, którzy do swoich posesji, zamiast dojeżdżać od strony ul. Krzyskiej, dojeżdżają od strony ul. Fałata. – Przez wiele lat ta droga była w złym stanie. Zamiast asfaltu był tutaj jedynie żwir. Było wąsko, a do tego strasznie się kurzyło. Baliśmy się o swoje bezpieczeństwo, więc wystąpiliśmy z wnioskiem do miasta o ograniczenie ruchu. Ostatecznie zdecydowano się zamontować w tym miejscu metalową zaporę. Kilka lat temu pracownicy Zarządu Dróg i Komunikacji w Tarnowie postanowili na ponad 100-metrowym odcinku trasy wylać asfalt. Wydawało się więc, że zniknie też zapora. Nic z tych rzeczy! Pomimo tego, że droga jest w zdecydowanie lepszym stanie technicznym niż 10 lat temu, to blokada nadal funkcjonuje, a nikt nie reaguje na nasze apele, aby ją zlikwidować. Prowadzi to do wielu niebezpiecznych sytuacji.
Okazuje się bowiem, że korzystając z nawigacji samochodowej, kieruje ona kierowców właśnie na trasę, którą blokuje zapora. Osób, które w ten sposób zniszczyły swoje pojazdy na niespodziewanej przeszkodzie, nie brakuje. Co ciekawe, podobne problemy mają kierowcy straży pożarnej, pogotowia ratunkowego, czy pogotowia gazowego.
– Nie twierdzę, że zapora przyczyniła się do śmierci mojej żony, ale gdyby jej nie było, szanse na uratowanie jej życia byłyby większe – mówi Kazimierz Klimkiewicz, który w grudniu wezwał karetkę pogotowia do umierającej żony. – Okazało się, że GPS skierował kierowcę karetki na trasę od ul. Krzyskiej, a nie ul. Fałata. Widząc blokadę na drodze, kierowca musiał zawrócić. Dojazd od drugiej strony ulicy zajął mu dodatkowe około 15 minut. Być może, gdyby blokady nie było, moja żona nadal by żyła… Nie mam pojęcia, dlaczego zapora wciąż funkcjonuje. Przecież są bardziej cywilizowane sposoby zatrzymania ruchu. Wystarczyłoby zamontować znak zakazu ruchu, który nie dotyczyłby mieszkańców i pojazdów uprzywilejowanych. Zgłaszaliśmy tę sprawę na policję, ale otrzymaliśmy odpowiedź, że zapora postawiona jest legalnie. Niebawem mamy zamiar napisać jeszcze raz pismo do Zarządu Dróg i Komunikacji w Tarnowie z prośbą o interwencję, zanim ponownie dojdzie do tragedii…
Pytany przez nas o całą sprawę Artur Michałek, dyrektor ZDiK w Tarnowie mówi, że metalowa zapora została zamontowana na wniosek mieszkańców i znajduje się w miejscu, gdzie kończy się droga publiczna, więc z punktu widzenia prawa, nie ma żadnych nieprawidłowości. – Od strony ul. Krzyskiej znajduje się oznakowanie, że droga nie ma przejazdu, podobne oznakowanie pojawia się od strony ul. Fałata. Droga od ul. Krzyskiej jest trasą wewnętrzną, więc nie ma publicznego charakteru drogi. Względy bezpieczeństwa, na które zwracali uwagę mieszkańcy, zostały uwzględnione i w 2008 roku organizacja ruchu w postaci zamontowania zapory została wdrożona w życie. Jest to trasa, która znajduje się na terenach gminnych, ale nie ma statusu drogi publicznej. Gdyby taki status posiadała, to o żadnej blokadzie nie mogłoby być mowy…
Dyrektor ZDiK w Tarnowie odniósł się także do zastrzeżeń mieszkańców, którzy uważają, że na trasę, z której może korzystać tylko sporadyczne grono osób, nie powinny być wydawane pieniądze na położenie nawierzchni asfaltowej. – Asfalt mógł być wylany, pomimo tego, że trasa nie ma statusu drogi publicznej. Nie ma bowiem żadnych przeciwwskazań, aby na drodze wewnętrznej wykonać takie prace. Miasta i gminy zarządzają drogami publicznymi, ale także drogami wewnętrznymi, które znajdują się na ich gruntach. W momencie położenia asfaltu nie było zmiany organizacji ruchu, a utrzymanie obecnie obowiązujących zasad. Co prawda pojawił się wówczas pomysł, aby zaporę zamienić na rogatkę, która byłaby sterowana przez mieszkańców, ale nie wszyscy byli przekonani do takiego rozwiązania – mówi Artur Michałek i dodaje, że wraz z pracownikami ZDiK w Tarnowie jeszcze raz przyjrzy się sprawie i podejmie odpowiednie decyzje. – Nie prowadzimy nadzoru nad tym, jak funkcjonują GPS-y i czy mapy są w nich aktualizowane. Również operatorzy takich urządzeń nie zwracają się do nas z pytaniami, jakie poprawki powinni nanieść. Mogę jednak zagwarantować, że spróbujemy dotrzeć do osób za to odpowiedzialnych i zweryfikować, czy jest możliwość naniesienia zmian, aby do podobnych zdarzeń, jak to z udziałem karetki pogotowia na tamtejszej ulicy nie miały miejsca. Oprócz tego na pewno rozważymy dodatkowe oznakowanie drogi, w taki sposób, aby było ono wzbogacone o informację, do jakich numerów domów można dojechać, korzystając z tej trasy…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.