W ostatnich dniach na terenie Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej „Pogotowie Opiekuńcze” na ul. Chemicznej w Tarnowie doszło do niebezpiecznego zdarzenia. 12-letnia dziewczynka, podejmując próbę ucieczki z placówki, wyskoczyła z 1.piętra budynku i złamała rękę. Matka 12-latki zarzuca personelowi brak opieki. Pracownicy „Pogotowia Opiekuńczego” tłumaczą jednak, że zachowali się zgodnie z procedurami.
Dziewczynka trafiła do „Pogotowia Opiekuńczego” mieszczącego się na ul. Chemicznej w Tarnowie pod koniec poprzedniego roku. Z relacji jej mamy wynika, że taką decyzję podjął sąd, ponieważ 12-latka zaczęła wagarować. – Niestety to trudne dziecko. Zajęcia szkolne zaczęła opuszczać, kiedy miała 11 lat. Postanowiłyśmy nawet, że zmieni szkołę. Okazało się, że była to fatalna decyzja, bo nie dość, że córka wagarowała jeszcze częściej, to wpadła w złe towarzystwo i niejednokrotnie dopuszczała się kradzieży – mówi mama dziewczynki. – Sąd postanowił umieścić ją w „Pogotowiu Opiekuńczym”. Od samego początku nie było jej łatwo. Bardzo często uciekała. Zdarzało się, że jechała do mnie do domu lub nocowała u kolegów i koleżanek. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała wrócić do placówki, jednak i tak uciekała. Raz napisała do mnie wiadomość na Messengerze, że woli nocować na klatce schodowej lub na śmietniku niż wracać do ośrodka.
Ostatnia ucieczka 12-latki omal nie skończyła się dla niej tragicznie. – Personel placówki poinformował moją córkę, aby się spakowała, ponieważ zostanie umieszczona w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Kielcach. Córka nie chciała o tym słyszeć. Wystraszona i niepilnowana przez nikogo, otworzyła okno na 1.piętrze budynku i wyskoczyła. Upadając na ziemię, złamała rękę. Pomimo bólu pobiegła na przystanek autobusowy, ponieważ chciała do mnie przyjechać. Opiekunowie zatrzymali jednak córkę, wezwali policję i zabrali ją do szpitala. O całej sprawie dowiedziałam się… dopiero po jej powrocie do ośrodka! Byłam poddenerwowana. Nie potrafiłam zrozumieć, jak opiekunowie pracujący w placówce, których zadaniem jest opieka nad dziećmi, mogli dopuścić do takiej sytuacji. Bez wahania zgłosiłam sprawę na policję. Uważam, że ktoś powinien odpowiedzieć za niedopilnowanie swoich obowiązków.
Chcieliśmy porozmawiać z pracownikami ośrodka na temat zdarzenia, ale nikt oficjalnie nie chciał zabierać głosu w tej sprawie. Udało nam się jedynie usłyszeć, że o zdarzeniu został poinformowany sąd, a dziewczynka znajduje się pod opieką ortopedy, ponieważ nie było konieczności, by przebywała w szpitalu. Dodatkowo potwierdzono również, że przyczyną próby ucieczki 12-latki była informacja, iż miała zostać ona przewieziona do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego.
Dorota Krakowska, zastępca prezydenta Tarnowa ds. Polityki Społecznej mówi, że młodzież, która trafia do pogotowia opiekuńczego, często dokonuje ucieczek. – Trzeba jednak dodać, że jest to placówka otwarta. Można z niej swobodnie wyjść. Jeżeli jednak dochodzi do ucieczek, zawsze informowana jest o tym policja i sąd rodzinny. Opiekujemy się dziećmi, które są niepełnoletnie, więc jest to standardowa procedura. W naszym pogotowiu opiekuńczym przebywa maksymalnie 14 dzieci. Zgodnie z prawem przysługuje im jeden wychowawca. Oprócz niego w placówce przebywają pedagog oraz psycholog, ale jedynie w wyznaczonych godzinach. Zdarza się, że w godzinach popołudniowych lub nocnych wprowadzamy drugiego wychowawcę. Zadaniem wychowawcy jest m.in. przyrządzić posiłki dla swoich wychowanków, zrobić pranie, czy przygotować ich do lekcji – mówi Dorota Krakowska i dodaje, że wobec każdego dziecka, które na wniosek rodzica lub zgodnie z postanowieniem sądu jest umieszczone w placówce interwencyjnej, jest prowadzony szereg działań polegających na sporządzeniu szczegółowej opinii psychologiczno-pedagogicznej wychowanka przebywającego w placówce. – Podejmowane są również działania motywujące rodziców do współpracy. W trakcie pobytu wdrażana jest odpowiednia terapia, aby dziecko poradziło sobie z sytuacją, w której się znalazło i z czasem powróciło do domu. W sytuacji, kiedy młodzież ma konflikty z prawem, czy dochodzi do ucieczek, agresji fizycznej, a nawet samookaleczeń natychmiast powiadamiana jest policja i sąd. Jeżeli okaże się, że dziecko jest zagrożeniem dla siebie oraz dla innych dzieci, sąd wydaje zmianę postanowienia i umieszcza taką osobę w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Taka decyzja zapadła też wobec 12-latki.
Paweł Klimek, rzecznik tarnowskiej policji mówi, że matka poszkodowanej dziewczynki rzeczywiście zgłosiła zdarzenie z udziałem córki, ponieważ twierdzi, iż nie miała ona zapewnionej odpowiedniej opieki. – Będziemy zajmować się tą sprawą. Trzeba jednak pamiętać, że znajdujące się w tamtejszej placówce dzieci bardzo często podejmują próby ucieczki. Podobnie jest z tą dziewczynką, z którą tak naprawdę cały czas są problemy. Kiedy wychodzi na zajęcia, to przeważnie z nich nie wraca. Po dwóch, trzech dniach odnajdujemy ją, a ona ponownie ucieka. Zdarzało się, że zanim zdążyliśmy wyjechać z pogotowia opiekuńczego, oddając ją pod opiekę wychowawcom, ona już uciekała. Gdyby sytuacja związana z uszczerbkiem na zdrowiu 12-latki zdarzała się często, moglibyśmy mówić o braku opieki. Tutaj ciężko się tego doszukać, ponieważ dziecko nie zostało wypchnięte z okna, a samo wyskoczyło, chcąc uciec z placówki.
Matka 12-latki nie zamierza jednak zamiatać sprawy pod dywan. Uważa, że ktoś powinien odpowiedzieć za całą sytuację. – „Pogotowie Opiekuńcze” jak sama nazwa wskazuje, powinno być placówką, gdzie dzieci znajdą opiekę. Trudna młodzież potrzebuje przede wszystkim wsparcia oraz miłości, a nie rygorystycznych zasad i zastraszania. Córka pomimo złamanej ręki i tak w ostatnich dniach została przeniesiona do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Kielcach. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego podjęto taką decyzję. Na pewno będę walczyć o wyjaśnienie całej tej sprawy…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.